Do słów o prawdziwej pobożności, zapisanych w wielkopostnych tygodniach na łamach „Przewodnika” przez o. Wojciecha Jędrzejewskiego OP, chciałbym dodać jeszcze refleksję związaną z dniami, które w naszej tradycji nazywamy „wielkimi”, choć w wielu językach nazywane są „świętymi”. Zresztą i sam Wielki Tydzień to np. po łacinie Hebdomada Sancta, czyli Tydzień Święty. Rzeczywiście, jest to czas święty, bo uświęcony przez Pana. Przez Jego Krew przelaną na Krzyżu, która obmywa nas z grzechów, „do łaski przywraca i gromadzi w społeczności świętych” – jak niedługo usłyszymy w Exultecie.
Bez Krzyża nie ma sukcesu
O. Jędrzejewski w jednej ze swoich refleksji podkreślał, że prawdziwa religijność nigdy nie traci z oczu Zbawiciela. Nie zbawiamy się sami, ale od Niego otrzymujemy ten największy dar. Dni, które prowadzą nas ku Wielkanocy, powinny tę prawdę jeszcze bardziej nam uświadomić, bo pokusa samozbawienia jest w wielu z nas bardzo zakorzeniona. Zresztą nie jest ona niczym nowym. To „ja”, które wysuwa się na pierwszy plan, można odkryć już w postawach samych apostołów. Ileż razy widzimy ich szukających siebie – swojej chwały, pierwszych miejsc, zwycięstwa, sukcesu, ziemskiego królestwa.
Taką postawę i jej konsekwencje analizuje też Ojciec Święty Benedykt XVI w drugiej części książki Jezus z Nazaretu: „Do świadomości Piotra nie dochodzi zapowiedź Zmartwychwstania. Słyszy zapowiedź śmierci oraz rozproszenia i dla niego jest to okazja do zapewnienia o jego nieustraszonej odwadze i bezwzględnej wierności Jezusowi. Ponieważ nie chce słyszeć o Krzyżu, nie może też zauważyć słów o Zmartwychwstaniu i – podobnie jak to już było koło Cezarei Filipowej – chciałby sukcesu, lecz bez Krzyża. Liczy na własne siły.
Któż mógłby zaprzeczyć, że jego zachowanie odzwierciedla stałą pokusę chrześcijan, a nawet Kościoła: osiągnąć sukces bez Krzyża? Trzeba więc obwieścić Piotrowi jego słabość i zapowiedzieć potrójne zaparcie się. Nikt nie jest na tyle mocny, żeby mógł o własnych siłach przejść drogę zbawienia do samego końca. Wszyscy zgrzeszyli, wszyscy potrzebują zmiłowania Pana i miłości Ukrzyżowanego” (Joseph Ratzinger – Benedykt XVI, Jezus z Nazaretu cz. II. Od wjazdu do Jerozolimy do Zmartwychwstania).
Dwa krzyże
Przytaczam ten długi fragment z książki papieża, ponieważ odnajduję w nim ważne ostrzeżenie, które dociera do mnie z jeszcze większą siłą w rok od katastrofy smoleńskiej. Minionych dwanaście miesięcy zwróciło naszą uwagę na Krzyż w sposób zupełnie wyjątkowy. Sprowokowało do zadania sobie pytania o Krzyż, który musi być w centrum prawdziwej pobożności. Aby jednak mógł się w tym centrum znaleźć, musi być odkryty jako Krzyż Chrystusa. Krzyż, który góruje nad światem, ale zwycięża w sercu człowieka. Pokonuje grzech – brak miłości, nienawiść, egoizm, zamknięcie się w sobie i wszelkie mury, które człowiek buduje – czasem mając nawet na początku dobre intencje – ostatecznie jednak tylko po to, by w swojej bucie wynosić się ponad innych i ich poniżać.
Kiedy patrzę na fotografię Jana Pawła II z Drogi Krzyżowej w Koloseum w 2001 r., przypomina mi się ten sam papież, tyle że wznoszący wysoko swój papieski krzyż w czasie Mszy św. na inaugurację pontyfikatu. Część włoskich dziennikarzy, rzecz jasna tych lewicujących, nie mogła znieść tego widoku. W programach telewizyjnych powtarzano wówczas te zdjęcia i straszono widzów, że papież z Polski zaczyna nową krucjatę.
Jakże różne są te dwa obrazy, które dzielą od siebie 23 lata… i jakże bliskie zarazem.
Ten wzniesiony wysoko krzyż był jakimś dopełnieniem pierwszej papieskiej homilii – „Nie lękajcie się. Otwórzcie drzwi Chrystusowi!”. Miał dodawać odwagi, przypominać, że nie ma chrześcijaństwa bez Krzyża. Tylko w Krzyżu jest zbawienie. Ten drugi, trzymany z takim wysiłkiem w czasie Drogi Krzyżowej 23 lata później, zdaje się być masztem, którego trzeba się uchwycić, by mimo osobistej słabości i kruchości przetrwać wszelkie burze, które miotają łodzią ludzkiego życia.
„Gdy zawiał silny wiatr – mówił Jan Paweł II do młodzieży – Piotr zaczął tonąć, ponieważ zwątpił. To nie wicher zanurzył Piotra w głębinach jeziora, lecz niedostatek wiary. Jego wierze zabrakło istotnego elementu – całkowitego oparcia się na Chrystusie, całkowitego zaufania Chrystusowi w chwili wielkiej próby, zabrakło całkowitego pokładania w Nim nadziei” (Poznań, 3 czerwca 1997 r.). Wiara i osobista pobożność Jana Pawła II związane były z Jezusem i Jego Krzyżem. Droga Krzyżowa, jak zaświadcza abp Mieczysław Mokrzycki, była dla papieża obowiązkowym nabożeństwem w każdy piątek. Wpatrując się w Krzyż Zbawiciela i kontemplując jego tajemnicę, Jan Paweł II uczył się nieść, a czasem może nawet dźwigać, swój własny krzyż – Karola Wojtyły, syna i brata, kapłana i biskupa, a potem – Jana Pawła, biskupa Rzymu i pasterza Kościoła; krzyż Piotra, który usłyszał od swego Mistrza: „Ty ze swej strony utwierdzaj twoich braci” (Łk 22, 32).
Zbawienie pochodzi od Pana
Zawsze gdy Jan Paweł II trzymał w swoich dłoniach krzyż, a szczególnie gdy cierpiał i doświadczał trudności podeszłego wieku, dawało się zauważyć, jak bardzo z Krzyżem się jednoczy. Przy nim odzyskiwał siłę i rozpalał swoją nadzieję. Kiedy wołał „Ave Crux! Bądź pozdrowiony Krzyżu Chrystusa!” – nie miałem wątpliwości, że w tych słowach zawiera całe bogactwo swojego serca, które przez Krzyż zostało ukształtowane. To moc Krzyża pozwalała mu przezwyciężać trudności i przekraczać ograniczenia wieku i choroby: „Wiara w Chrystusa i nadzieja, której On jest mistrzem i nauczycielem – mówił papież – pozwalają człowiekowi odnieść zwycięstwo nad samym sobą, nad tym wszystkim, co w nim jest słabe i grzeszne, a zarazem ta wiara i nadzieja prowadzą do zwycięstwa nad złem i skutkami grzechu w otaczającym nas świecie. Chrystus wyzwolił Piotra z lęku, który owładnął jego duszą na wzburzonym morzu. Chrystus i nam pozwala przetrwać najtrudniejsze chwile w życiu, jeżeli z wiarą i nadzieją zwracamy się do Niego o pomoc” (Poznań, 3 czerwca 1997 r.).
Słowo „krzyż” budzi w wielu ludziach lęk. I jest to lęk uzasadniony. Bo krzyż jest ciężki. Jeśli jednak ten nasz krzyż złączymy z Krzyżem Zbawiciela, stanie się dla nas kotwicą nadziei i znakiem zwycięstwa. Pozwoli wytrwać i zwyciężyć.