Logo Przewdonik Katolicki

Waga symboli

Maria Przełomiec
Fot.

Symbole są bardzo istotne, dlatego ucieszyła mnie uchwała rosyjskiej Dumy Państwowej z 26 listopada.


 

Niższa izba parlamentu zdecydowaną większością głosów uznała Katyń za zbrodnię reżimu stalinowskiego... „opublikowane materiały, które przez wiele lat były przechowywane w tajnych archiwach, nie tylko ujawniają skalę tej strasznej tragedii, ale także dowodzą, iż zbrodnia katyńska została popełniona z bezpośredniego rozkazu Stalina i innych radzieckich przywódców"… – głosi rezolucja.

 

Przełom?

Co prawda, odpowiedzialność NKWD za katyński mord potwierdziła już w 1990 r. Rada Najwyższa ZSRR, później mówili o niej Jelcyn, Putin i Miedwiediew, jednak po raz pierwszy najwyższy organ rosyjskich władz w oficjalnym dokumencie potwierdził prawdę o Katyniu. Dlatego się cieszę, chociaż nie jestem pewna, czy jak chce część polskich komentatorów, można już mówić o prawdziwym przełomie.

Przecież niecały miesiąc wcześniej w oficjalnym piśmie skierowanym do strasburskiego Trybunału Praw Człowieka rosyjskie ministerstwo sprawiedliwości dowodziło, że Rosja nie ma obowiązku wyjaśniać losu tysięcy oficerów – jak napisano w dokumencie – „zaginionych w 1940 roku w wyniku katyńskich wydarzeń”. Była to odpowiedź na skargę przedstawicieli rodzin katyńskich domagających się rehabilitacji zamordowanych w 1940 r. Polaków. Z kolei w uchwale Dumy czytamy, że rehabilitacji dokonała już sama historia, czyli sprawa dalej pozostaje otwartą, podobnie jak ciągle pilnie strzeżone przez rosyjską prokuraturę wojskową dokumenty dotyczące katyńskiego śledztwa. Współprzewodniczący polsko-rosyjskiej grupy ds. trudnych, prof. Adam Rotfeld, wyraził nadzieję, że po piątkowej decyzji Dumy 183 tomy archiwaliów trafią wreszcie do Polski. To byłby przełom. Na razie bowiem moskiewskie sądy kolejnych instancji konsekwentnie odrzucają skargi złożone w tej sprawie przez rosyjską pozarządową organizację „Memoriał”.

 

W cieniu wizyty prezydenta

Strona polska liczy, że decyzję o odtajnieniu wszystkich dokumentów może przywieźć do Warszawy rosyjski prezydent, który 6 grudnia po raz pierwszy odwiedzi Polskę. To właśnie z tą wizytą wiąże się rezolucję rosyjskiego parlamentu w kwestii Katynia. Potwierdził to zresztą w pewien sposób przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Konstanty Kosaczow, który przedstawiając w Dumie projekt „katyńskiej ustawy”, wyraźnie stwierdził, że to na wniosek najwyższych władz parlament zajmuje się polskimi oficerami. Stąd zresztą wynika ostrożny ton rosyjskich działaczy demokratycznych, którzy, doceniając parlamentarny gest, podkreślają, że uchwała została przyjęta głosami „Jednej Rosji”, czyli partii władzy. A co będzie, jeżeli władza zmieni zdanie? – pyta jeden z liderów „Memoriału”. Inna sprawa, że w tej chwili raczej się na to nie zanosi. Według rosyjskiego dziennika „Wiedmosti”, rada praw człowieka przy prezydencie ma wkrótce wspólnie z Dmitrijem Miedwiediewem opracować szeroko zakrojony plan destalinizacji życia Rosji, czyli katyńska ustawa wpisuje się w szerszy kontekst nowej kremlowskiej polityki. Odtajnienie całości katyńskich materiałów byłoby jednak decyzją, której żadne zmiany wewnątrzrosyjskiej polityki nie mogłyby już odwrócić.
  

Symbole a polityka

Problem polega bowiem na tym, że od 1991 r. właściwie wszystkie rosyjskie wizyty na najwyższym szczeblu wiązały się z symbolicznymi gestami. W 1993 r. Borys Jelcyn wyraził zgodę na wejście Polski do NATO (inna sprawa, że wkrótce ją wycofał). W 2002 r. prezydent Władimir Putin nieoczekiwanie złożył kwiaty pod pomnikiem Polskiego Państwa Podziemnego, co przez ówczesnego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego zostało potraktowane jako dowód, że w polsko-rosyjskich stosunkach nie ma już tematów tabu. Wtedy także mówiono o przełomach, a potem wszystko wracało do chłodnej normy. Wcale nie dlatego, że – jak chce część komentatorów – do władzy w Polsce dochodzili ludzie Rosji niechętni. Do ochłodzenia za każdym razem dochodziło wówczas, gdy okazywało się, że Polska chce i może prowadzić politykę sprzeczną z rosyjską racją stanu. Politykę zarówno w sensie międzynarodowym, jak i gospodarczym. Np. w 2002 r. Władimir Putin poczuł się urażony zbyt małą – jak oceniła strona rosyjska – otwartością polskiej gospodarki na rosyjskich inwestorów, zwłaszcza tych zainteresowanych przemysłem energetycznym (chodziło m.in. o udział w prywatyzacji Rafinerii Gdańskiej).

W 2004 r. doszło do tego wszystkiego polskie wsparcie dla ukraińskiej „pomarańczowej rewolucji”.

Próby budowania przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego polsko-litewsko-ukraińsko-azerbejdżańskich energetycznych sojuszy i zbliżenie z Gruzją ostatecznie zamroziły polsko-rosyjskie relacje.

 

Nie za wszelką cenę

Światowy kryzys zmuszający Rosję do szukania pomocy na Zachodzie, związana z tym zmiana kremlowskiej polityki zagranicznej, mocniejsza pozycja Warszawy w UE i wreszcie ważna dla relacji polsko-rosyjskich katastrofa smoleńska sprawiły, że szansa na polsko-rosyjskie zbliżenie jest w tej chwili większa niż kiedykolwiek wcześniej.

To istotne, zwłaszcza dla Warszawy, która jednak nie powinna zapominać, że przy wszystkich dysproporcjach znaczenie Polski w rosyjskich oczach także rośnie. Polska dowiodła swojej skuteczności, forsując przy pomocy Szwecji na unijnym forum projekt „Partnerstwa Wschodniego”, a od połowy 2011 r. przejmie na pół roku prezydencję w Unii.

Stosunki z Rosją są dla nas bardzo ważne, jednak nie za wszelką cenę. Dlatego starając się o jak najlepsze relacje, nie zapominajmy, jak skutecznie Rosjanie potrafią strzec swoich interesów i walczyć o ich realizację wszelkimi środkami.

Dokładnie w tym samym dniu, gdy Duma państwowa przyjmowała w Moskwie katyńską rezolucję, Władimir Putin składał w Niemczech propozycję stworzenia wspólnej rosyjsko- unijnej strefy gospodarczej – „od Lizbony po Władywostok”. Rosyjski premier „rugał” przy tym Zachód za karygodne, jego zdaniem, zamykanie się Europy na rosyjskie inwestycje, za przyjmowanie krzywdzących dla strony rosyjskiej uregulowań energetycznych (chodzi o wchodzący w przyszłym roku w życie tzw. trzeci pakiet energetyczny, z powodu którego Gazprom m.in. musiał zgodzić się na dopuszczenie trzecich firm do polskiego odcinka rurociągu jamalskiego).

Wizycie prezydenta Miedwiediewa będą towarzyszyły rozmowy gospodarcze. Rosjanie są zainteresowani udziałem w prywatyzacji polskiej energetycznej grupy Lotos (właściciela m. in. Rafinerii Gdańskiej). Chcą także namówić Warszawę do tego, by zamiast uczestniczyć w budowie elektrowni atomowej na Litwie, zgodziła się kupować energię elektryczną z takiej elektrowni budowanej w Kaliningradzie. Nie jestem ekonomistą, więc nie chcę dawać żadnych rad, prócz może tej jednej – jak mawiali nasi dziadkowie – „miłujmy się jak bracia, ale...”.

  

 

 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki