„Bagahadhi, mwarobaini [czyt. młarobaini], koto, kariato” – tak Yusufu, który przygotowywania leków według tradycyjnych receptur nauczył się od ojca, wymienia poszczególne składniki potrzebne do sporządzenia wywaru do leczenia malarii.
Najważniejszym jest drzewo zwane w języku suahili mwarobaini, od arobaini – czterdzieści. Według wierzeń miejscowych, ma ono leczyć czterdzieści różnych chorób.
Yusufu, krok po kroku, pokazuje nam procedurę, której wynikiem jest wywar przypominający herbatę. Nyokabi, Kenijka, jako pierwsza próbuje lekarstwa. Mocny grymas wykrzywiający jej twarz oddaje cały smak specyfiku, co wzmaga niepewność przed jego zażyciem u reszty ekipy młodych filmowców. Następna jest Laura z Hamburga i ja. Wilfred, Kenijczyk, nie daje się namówić. Laura dzieli na trzy części gumę do żucia, którą znalazła w plecaku. Mimo tego gorzki smak czujemy w ustach jeszcze długo… Może jednak dzięki temu oszczędzi nas malaria?
Niebezpieczne zwierzę
Miesiąc temu grupa młodych ludzi z Niemiec, Hiszpanii, Włoch, Polski, Kenii i Ugandy zakończyła dwutygodniową pracę nad dokumentalnym filmem o malarii. Wielu uczestników projektu wywodzących się z krajów afrykańskich i także niektórzy Europejczycy doświadczyli tej choroby na własnej skórze. Jej straszne brzemię znają jednak wszyscy zaangażowani w projekt STOP MALARIA NOW! (ZATRZYMAJ MALARIĘ TERAZ!), mający wspomagać przezwyciężanie choroby, którą zagrożona jest połowa populacji świata. Rocznie dotyka ona ok. 250 milionów ludzi. Kontakt z zarodźcem malarii (Plasmodium), pasożytem wywołującym chorobę, życiem przypłaca rocznie blisko milion osób – w 90 proc. Afrykańczyków zamieszkujących tereny na południe od Sahary.
„Jakie jest najniebezpieczniejsze zwierzę Afryki? – Lew? Krokodyl? Hipopotam? Może wąż?”. Na szczęście już co raz więcej dzieci w Afryce odpowie poprawnie – komar. To właśnie ukłuć samicy komara z rodzaju Anopheles należy bać się najbardziej. One to przenoszą tę podstępną pasożytniczą chorobę, która może być śmiertelna, jeśli na czas się nie zareaguje.
Dostęp do leczenia
Tradycyjne metody leczenia w Afryce są często skuteczne, ale bywają i niebezpieczne. Jeśli nie zważa się na dostosowywanie dawki leku do konkretnego pacjenta (na przykład innej dawki dla dorosłego, a innej dla dziecka), może to doprowadzić do różnego rodzaju komplikacji.
Mimo to należy pamiętać, że dziś malaria jest uleczalna. Dostępność do konwencjonalnych, skutecznych metod leczenia, które jest stosunkowo łatwe i tanie, jest jednak katastrofalna. Szacuje się, że tylko 5 proc. dzieci w Afryce ma dostęp do takich leków…
Pomoc świata
Dlatego właśnie Laura z Niemiec, Nyokabi i Wilfred z Kenii i pozostałe siedemnaście osób krążyło z kamerami w okolicach kenijskiego Malindi. Problem malarii nie jest obojętny dla wielu zaangażowanych w pozarządowych organizacjach – Aktion Medeor z Niemiec, Medicus Mundi Italy z Włoch czy Fundacji „Redemptoris Missio” z Polski. Chcą oni rozpowszechnić wiedzę o tej chorobie. Podobnie jak wielu misjonarzy, którzy widzą biedę swoich podopiecznych, pogłębianą przez panujące choroby, i oni zdają sobie sprawę, że także malaria, obok HIV i gruźlicy, zbiera ogromne żniwo.
Miejmy nadzieję, że dzięki popularyzacji wiedzy o problemach krajów rozwijających się również w Europie walka ze śmiertelnymi zagrożeniami, do której zobowiązują nas Milenijne Cele Rozwoju przyjęte przez Polskę na szczycie ONZ w 2000 r., będzie skuteczniejsza.