Logo Przewdonik Katolicki

Wychowywać do wartości (2)

Katarzyna Zarzecka
Fot.

Tydzień temu opublikowaliśmy pierwszą część wywiadu, udzielonego w połowie października br. przez o. Karola Meissnera OSB Katarzynie Zarzeckiej. Dziś przedstawiamy drugą, ostatnią część rozmowy. Wielu rodziców zastanawia się, w jaki sposób rozmawiać z dziećmi, jak zwracać im uwagę na niewłaściwe zachowanie? Zapewne ma Ojciec radę i na to... Warto skłaniać nastolatka...

Tydzień temu opublikowaliśmy pierwszą część wywiadu, udzielonego w połowie października br. przez o. Karola Meissnera OSB Katarzynie Zarzeckiej. Dziś przedstawiamy drugą, ostatnią część rozmowy.

Wielu rodziców zastanawia się, w jaki sposób rozmawiać z dziećmi, jak zwracać im uwagę na niewłaściwe zachowanie? Zapewne ma Ojciec radę i na to...

– Warto skłaniać nastolatka do refleksji nad tym, co kiedyś powie swoim dzieciom; czy przyzna się, jaki był naprawdę, jakie relacje łączyły go z określonym chłopakiem czy dziewczyną. To jest takie przeniesienie na piętro niżej. Często pytam podczas spowiedzi: czego będziesz uczyć swoje dzieci? Matka zawsze może powiedzieć córce: chciałabym mieć dobrze wychowane wnuki; także z myślą o nich rozmawiam z tobą.

W rozmowach podkreślajmy wartość małżeństwa; ono jest szansą wzrostu Kościoła. W życie religijne zostajemy wprowadzeni w rodzinie; młodzi muszą pamiętać, że kiedyś będą rodzicami. Niech młodzi myślą o cielesności – rodzicielskiej. Rodzicielstwo jest wartością.

Ale w jaki sposób ukazywać dzieciom wartość rodzicielstwa?
– Kiedyś na spotkaniu Domowego Kościoła pewna matka opowiedziała, że gdy jej córka dostała pierwszą miesiączkę, wówczas ona upiekła tort, przygotowała uroczysty podwieczorek. Owa mądra matka ukazała rzeczywistą wartość rodzicielstwa: moja córka jest już kobietą, może być matką, to wielki dar. Przy okazji, słowo odnośnie do antykoncepcji: jak to jest, że człowiekowi przeszkadza płodność, będąca przecież normalną funkcją ludzkiego ustroju?

Kiedy dzieci podrastają, rosną problemy; pojawiają się też nowe. Jak przekonać młodzież, że współżycie przed ślubem jest złem?
– Encyklika „Humane vitae” uczy, że współżycie seksualne jest zewnętrznym znakiem tego, co łączy małżonków, czyli sakramentu małżeństwa. Bez niego współżycie jest kłamstwem, gdyż nie łączy się z odpowiedzialnością. Benedykt XVI w encyklice „Deus caritas est” wskazuje na istnienie ścisłego podobieństwa pomiędzy Eucharystią a małżeństwem; polega ono na oddaniu. Pan Jezus oddaje się cały człowiekowi, człowiek oddaje się Panu Jezusowi, tworząc z Nim mistyczne ciało. Natomiast małżonkowie oddają się sobie, żeby oznaczać kim są, bo są małżeństwem.

Ale powie ktoś, że ludzie potrafią żyć bez małżeństwa?
– Tak, zgadza się, ludzie potrafią kłamać. W pewnym sensie są razem, ale co ich tak naprawdę głęboko łączy, skoro oboje wiedzą, że nie mają wobec siebie zobowiązań, że są od siebie wolni? Trzeba ukazywać młodym prawdę i pomagać im, by stawali się lepsi. Każdy z nas nosi w sobie motywację do bycia lepszym; nawet złodziej, któremu w gruncie rzeczy przeszkadza to, że jest złodziejem. Trudna to prawda, ale miłość polega m.in. na tym, by pomagać drugiemu człowiekowi stać się takim, jakim naprawdę chciałby być! Rodzicom ma zależeć nie na tym, aby ich dziecku było lepiej, lecz by ono było lepsze. To jest program wychowawczy i program samowychowania, o czym często zapominamy.

Jakiej jeszcze rady udzieliłby Ojciec rodzicom, nauczycielom – dorosłym, którzy chcą być dobrymi wychowawcami?
– Nie ma gotowych rozwiązań, nikogo nie zmienimy w jednej chwili, jak przy użyciu czarodziejskiej różdżki… Ongiś zapytałem pewnego chłopaka: ile osób z twojej klasy chodzi do kościoła? Odpowiedział: połowa. Pytam dalej: dlaczego połowa? Bo rodzice ich posyłają – odpowiada. Na to ja zadaję mu pytanie, co mam zrobić jako proboszcz, by dotrzeć do tej drugiej połowy? Mój rozmówca wypowiedział wtedy ważną myśl: jak się raz nie pójdzie do kościoła, to wokół człowieka narasta taka błonka; jeżeli sytuacja powtórzy się po raz drugi, trzeci, może czwarty, to tworzy się skorupka. Coraz trudniej jest ją rozbić, wyjść z niej, ale jednak w środku jest ten płomyczek, który nie gaśnie. Uważam to spostrzeżenie za genialne; znakomicie ukazuje ono prawdę o człowieku. Większość z nas chciałaby zmienić go na lepsze – natychmiast. A tymczasem... pomaleńku! Trzeba czasu, by dotrzeć do środka, trzeba czasu, by dogadać się z owym płomyczkiem, który płonie wewnątrz najtwardszej nawet skorupy.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki