Zawsze uśmiechnięty, ruchliwy i rozgadany. Człowiek o szerokiej wiedzy. Niezwykle oddany Polsce. W ubiegłym roku został uhonorowany przez prezydenta jednym z najwyższych odznaczeń RP – Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Yoshiho Umeda – Japończyk urodzony prawie sześćdziesiąt lat temu w Mobara-shi. Jak sam mówi o sobie: Polsce został podarowany przez ojca w testamencie. A słowo ojca to rzecz święta. Przyjechał więc do Polski, aby służyć jej jak najlepiej.
Zaszczepienie w Polskę
Historia związku Umedów z Polską sięga początków lat 20. ubiegłego wieku, kiedy to ojciec Yoshiho, Rochu, wybrał się do Europy na studia filozoficzne. Na statku poznał Polaków i gdy uniwersyteckie studia w Berlinie nie doszły do skutku, postanowił podjąć je w Polsce. Wkrótce zachwycił się nowym krajem i został jednym z pierwszych tłumaczy i wykładowców japonistyki. Wraz z wybuchem II wojny musiał jednak Polskę opuścić. W Japonii ożenił się. Tam też przyjął chrzest i nowe imię: Stanisław. Zmarł kilka miesięcy później, w 1961 roku. Według testamentu jego syn Yoshiho miał przyjechać do Polski i kontynuować literackie dzieło ojca.
Pomidory z masłem i cebulą
Pierwsze wspomnienia Yoshiho z przyjazdu do Polski w 1963 roku to smak pomidorów z masłem i cebulą i spotkanie z wybitnym twórcą polskiej japonistyki, profesorem Wiesławem Kotańskim, który przyjechał po czternastolatka na warszawskie lotnisko. Później przez wiele lat wychowywał się w Łodzi, w domu przyjaciela rodziny Umedów, wybitnego polskiego archeologa prof. Konrada Jażdżewskiego. Do dziś Yoshiho uważa go za jednego ze swoich ojców. – Od razu wkroczyłem w bardzo patriotyczne środowisko – podkreśla Yoshiho Umeda. – Był to dom bardzo związany z Kościołem. U profesora zbierała się też przyszła opozycja polityczna, m.in. członkowie organizacji „Ruch”: – Wprawdzie nie interesowałem się polityką, ale wsiąkałem w nią mimowolnie. Choć w 1968 roku skończyłem liceum i poszedłem na studia, praktycznie nie byłem zaangażowany w wydarzenia marcowe.
Studia na polonistyce i historii sztuki Uniwersytetu Warszawskiego Yoshiho Umeda wspomina jako pierwsze świadome angażowanie się w pomoc opozycji. Na uniwersytecie bowiem poznał „pomarcowych” działaczy, późniejszych członków KOR-u. Ten etap działalności politycznej nie trwał jednak długo. Po zatrzymaniu i próbie pozyskania Yoshiho przez SB, służby rozpuściły plotkę, że stał się jej współpracownikiem. Ktoś ze środowiska uwierzył w to oszczerstwo. Na jakiś czas Umeda odsunął się więc od dawnych kolegów. Dziś, mając potwierdzony przez IPN status „pokrzywdzonego”, próbuje ustalić komu zawdzięcza ten czas goryczy.
W tamtych też latach Umeda rozpoczął pracę w japońskich firmach inwestujących w Polsce. Ożenił się ze studentką japonistyki Agnieszką Żuławską, córką pisarza Juliusza. Na kilka lat oazą dla rodziny stało się Zakopane. Miejsce, gdzie w latach 20. pierwsze przyjaźnie nawiązał jego ojciec. Na świat przychodziły kolejne dzieci: syn i dwie córki.
Od „Solidarności” do „Rengo”
Pod koniec lat siedemdziesiątych, wraz z powstaniem struktur drukarskich KOR, Yoshiho „wrócił do łask” opozycji. Z zagranicy zaczął przywozić polską literaturę emigracyjną oraz kalki stensylowe, niezwykle przydatne do druku. Jednak szczyt jego wielkiej pracy na rzecz niepodległości Polski przypadł na lata 80. Wtedy to został działaczem „Solidarności” posiadającym japoński paszport. W 1981 roku zaś zastępcą szefa ds. międzynarodowych NSZZ „Solidarność” Regionu Mazowsze. To jemu między innymi związek zawdzięcza podpisanie jednej z pierwszych umów międzynarodowych, właśnie z japońskimi związkami zawodowymi. Konsekwencją tego było nawiązanie bardzo cennych kontaktów oraz wizyta delegacji „Solidarności” w Japonii, w 1981 roku. – Japońskie związki zawodowe były bardzo zainteresowane „Solidarnością” – wspomina Yoshiho Umeda – „Solidarność” była dla nich fenomenem. Takie wielkie zjednoczenie ludzi różnych zawodów! „Solidarność” stała się więc wielką nauką dla japońskich związków, spoiwem dla dotychczas walczących między sobą central związkowych. Kierownictwa central doszły do wniosku, że prowadzenie walk ideologicznych jest bezsensowne, bo najważniejsze są interesy pracowników i pod wpływem „Solidarności” założyli „Rengo”, czyli rodzaj konsorcjum związkowego.
Przyjaciel Papieża
Po wprowadzeniu stanu wojennego, z początkiem stycznia 1982 roku, Umedę wydalono z PRL. W kraju zatrzymano jednak jego żonę i dzieci. Yoshiho, po niedługim pobycie w Brukseli, wyjechał do Rzymu. Tam czekała już na niego matka, która w Japonii zorganizowała „Koło Pomocy” działające na rzecz Polski. Pracowały w nim zarówno Polki mieszkające w Japonii, jak i japońskie wolontariuszki. Ta nieformalna grupa w ciągu kilku tygodni uzbierała kilkaset tysięcy dolarów i przekazała je Polsce w postaci paczek żywnościowych. Najważniejszym jednak wydarzeniem dla Umedy było spotkanie z Papieżem. – Najpierw widziałem się z księdzem Dziwiszem i opowiadałem o sytuacji w Polsce – wspomina Umeda. – Parę dni później staliśmy w Watykanie na końcu kolejki; przed nami ministrowie, jakieś wielkie damy. Jan Paweł II podchodził, witał się, zamieniał kilka zdań. Pomyślałem: „O, Boże! Chyba nie pogadam z Ojcem Świętym”. Ale Ojciec Święty doszedł do nas i wtedy... zacząłem mówić językiem „Biblii Wujka”. Starym, szesnastowiecznym językiem polskim. Ojciec Święty uśmiechnął się i powiedział: „Pan lepiej mówi po polsku ode mnie”. I później, w osobnym pokoju, chyba przez dziesięć minut opowiadałem o tym, co się dzieje w Polsce. To było niezwykłe. Parę miesięcy potem, kiedy byłem już w Japonii, któregoś dnia zadzwonił do mnie szef biura zagranicznego wielkiej centrali związku Sohyo z prośbą, bym natychmiast zechciał przyjść do jego biura. Poszedłem, a on mówi, że podczas jego spotkania z Ojcem Świętym Jan Paweł II zwrócił się do niego z prośbą: „Mam przyjaciela w Japonii, na pewno pan go zna, nazywa się Umeda. Niech go pan ode mnie serdecznie pozdrowi”. I w ten sposób dowiedziałem się, że jestem przyjacielem Ojca Świętego. To było wielkie wydarzenie w moim życiu.
Sprawny organizator
W 1984 roku, pod wpływem spotkań z dominikaninem o. Juliuszem Różyckim, Yoshiho Umeda przyjął chrzest w jezuickim kościele w Yotsuia. Jego matką chrzestną została Jadwiga Jażdżewska, u której przez lata wychowywał się, a ojcem Lech Wałęsa. Tym samym spełniło się wielkie pragnienie jego ojca, by syn „podarowany Polsce w testamencie” został katolikiem.
Przez pięć lat Yoshiho Umeda nie mógł powrócić do Polski. Zajął się więc z ramienia władz podziemnej „Solidarności” organizowaniem wielu akcji na rzecz niepodległości Polski. Współtworzył m.in. Centrum Informacji Polskiej w Tokio, które od 1981 do 1990 roku wydawało niezwykle cenny „Miesięcznik Polski”, poświęcony sprawom naszego kraju i podziemia lat 80. Z ramienia Tymczasowej Komisji Koordynacyjnej był jednym z obserwatorów pracy Biura Koordynacyjnego NSZZ „Solidarność” za granicą, z siedzibą w Brukseli. Uczestniczył też w pracach międzynarodowych organizacji związkowych. Jako przedstawiciel „S” na Azję był w stałym kontakcie z narodowymi centralami związkowymi krajów azjatyckich.
Do Polski udało się Yoshiho przyjechać dopiero w 1987 roku. Był przez dwa tygodnie. „Sprawa Umedy” powróciła jednak niedługo później, podczas rozmów w Magdalence. A po pewnym czasie do kraju powrócił sam Yoshiho Umeda. Region Mazowsze powierzył mu współorganizację wyborów do parlamentu. Po wypełnieniu tego zadania Yoshiho wycofał się z polityki, ale nie z zaangażowania na rzecz Polski. Dziś wspomaga nasz kraj, zajmując się problematyką ekologiczną.