Logo Przewdonik Katolicki

Rocznica tragiczna, ale sukces wielki

Katarzyna Urban
Fot.

Nieco ponad 50 lat temu, 27 kwietnia 1956 r., polski Sejm uchwalił ustawę zezwalającą na praktycznie nieograniczone dokonywanie przerywania ciąży. Ustawa ta spowodowała unicestwienie około 20 mln polskich dzieci przed narodzeniem. W 1993 r. Polska jako pierwszy kraj na świecie w warunkach demokracji odrzuciła tę ustawę. Wiele mówi się o światowym znaczeniu polskiego...

Nieco ponad 50 lat temu, 27 kwietnia 1956 r., polski Sejm uchwalił ustawę zezwalającą na praktycznie nieograniczone dokonywanie przerywania ciąży. Ustawa ta spowodowała unicestwienie około 20 mln polskich dzieci przed narodzeniem. W 1993 r. Polska – jako pierwszy kraj na świecie w warunkach demokracji – odrzuciła tę ustawę.

Wiele mówi się o światowym znaczeniu polskiego roku 1989, kiedy to jako pierwsi z krajów byłego bloku wschodniego odrzuciliśmy system komunistyczny. Pora, by docenić kolejny polski sukces (moim zdaniem wynikający z podobnych przesłanek) – porównywalny z tamtym: precedensową polską ustawę pro-life.

Hitler, Stalin...
Pierwszy raz w Polsce zalegalizowano aborcję w 1943 r. Zrobił to okupant hitlerowski, podczas gdy Niemkom za ten czyn groziła kara śmierci. M. Borman, prawa ręka Hitlera, mówił: „Płodność Słowian jest niepożądana. Niech (...) robią skrobanki – im więcej, tym lepiej”. Znamienne jest, że to właśnie ideologii nazistowskiej zawdzięczamy pierwszą polską legalność aborcji. Należy przypomnieć straszliwe doświadczenie Europy z lat 1939-1945, mające swą przyczynę w przyjęciu pozamedycznego, ideologicznego kryterium ustalania, kto jest człowiekiem, a kto nim nie jest. W wyniku zastosowania tego kryterium odmówiono człowieczeństwa wszystkim członkom narodu żydowskiego, a w konsekwencji także prawa do życia. Temu samemu zabiegowi myślowemu zawdzięczamy legalność aborcji, kiedy to ideologia zastępuje medycynę i decyduje o tym, kto jest człowiekiem, a kto nim nie jest. Medycyna bowiem nie ma wątpliwości, że życie człowieka zaczyna się w momencie poczęcia (Lejeune, Klimek, Chazan, Fedor-Freybergh, Bożkowa, Sikorski, Rybakowa, Suszka, Bielańska-Osuchowska, Fijałkowski – to zaledwie kilka nazwisk naukowców, którzy jasno stwierdzają ten fakt medyczny). Po zakończeniu wojny przywrócono ustawodawstwo przedwojenne chroniące życie poczętych dzieci.

Po raz drugi zalegalizowano aborcję 27 kwietnia 1956 r. Ludzie wprowadzeni przez Stalina do polskiego Sejmu (w 1952 r.) przegłosowali tę ustawę. Było to zgodne z doktryną komunistyczną. Lenin pisał: „Domagać się bezwarunkowego zniesienia wszystkich ustaw ścigających sztuczne poronienia”, a pierwszym krajem świata XX w., w którym zalegalizowano aborcję, był Związek Sowiecki (1920 r.). Ustawa z 1956 r. zezwalała na praktycznie nieograniczoną aborcję – w tym z tzw. względów społecznych. Działanie prawa wspierał system, który uniemożliwiał jakąkolwiek dyskusję społeczną nt. skutków aborcji czy człowieczeństwa płodu.

Pół miliona aborcji rocznie
Oficjalne dane o liczbie aborcji po wprowadzeniu ustawy są szokujące: 220 tys. w r. 1960, 148 tys. w 1970, 132 tys. w 1980, ale już 57 tys. w roku 1990. Rzeczywista skala problemu była dwu-czterokrotnie większa. Nawet w warunkach legalności istniało w Polsce ogromne podziemie aborcyjne (kobiety wolały anonimowość pokątnych aborcji, lekarze mieli dodatkowe źródło dochodów). M. Okólski („Studia Demograficzne” nr 2/76/1984) szacował stosunek aborcji legalnych do nielegalnych na 1:4.

Tak więc można stwierdzić, że ustawa z 1956 r. przyczyniła się do unicestwienia ok. 20 mln dzieci przed narodzeniem. Jest to najbardziej tragiczne żniwo tego prawa, nie wspominając tu o jego wielorakich niszczących skutkach (aborcja ma destrukcyjny wpływ na zdrowie reprodukcyjne kobiety oraz na przebieg jej kolejnych ciąż – wspomnijmy tu choćby takie skutki, jak: niepłodność, depresja, a w kolejnych ciążach wzrost ryzyka poronienia, porodu przedwczesnego, urodzenia dziecka z niską masą urodzeniową, ciąży pozamacicznej, łożyska przodującego).

Zmiana świadomości społecznej
Sytuacja zaczęła się poprawiać w połowie lat 80. Przyczyniło się do tego kilka czynników: aktywizacja ruchów pro-life, nauczanie Kościoła katolickiego. Tak więc od 1988 roku obserwujemy drastyczny spadek liczby aborcji w Polsce. Warto to podkreślać, gdyż spadek ten nastąpił przed wprowadzeniem ustawy chroniącej życie i był skutkiem zmiany świadomości społecznej, nie zaś prawnego zakazu.

Ustawa o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży została uchwalona 7 stycznia 1993 r. Delegalizuje aborcję poza trzema przypadkami (zagrożenia życia lub zdrowia matki, nieodwracalnego ciężkiego uszkodzenia płodu oraz gdy istnieje podejrzenie, że ciąża jest wynikiem czynu zabronionego). 20 listopada 1996 r. prezydent A. Kwaśniewski podpisał nowelizację tej ustawy, zezwalającą na aborcję z tzw. względów społecznych. 28 maja 1997 r. Trybunał Konstytucyjny orzekł niezgodność tej nowelizacji z konstytucją i obecnie znów obowiązuje ustawa z 1993 r.

Społeczne i medyczne skutki
W latach po uchwaleniu ustawy chroniącej życie poprawia się zdrowie prokreacyjne kobiet (nie implikuję, że kolejne podane tu statystyki zawdzięczamy wyłącznie zakazowi aborcji, lecz jedynie staram się wykazać, że zakaz ten nie pociąga za sobą pogorszenia tych statystyk). Zresztą delegalizacja aborcji generalnie nie pociąga za sobą wzrostu śmiertelności kobiet. Przykładowo: w Polsce śmiertelność matek wynosi 13 zgonów na 100 tys. urodzeń, w Irlandii (gdzie też aborcja jest nielegalna) – 5, natomiast w Rosji (gdzie liczba legalnych aborcji przekracza liczbę urodzeń) – 67, w Stanach Zjednoczonych – 17 (dane ONZ). Zmniejsza się też śmiertelność noworodków. Do pozytywnych skutków działania ustawy należy zaliczyć także poprawę współczynnika umieralności okołoporodowej (w r. 2001 wskaźnik ten wyniósł 9,4, w 2003 r. – 8,6).

Problem podziemia aborcyjnego
Jako powód powrotu do warunków legalności przerywania ciąży zwolennicy aborcji podają najczęściej swoje szacunki na temat skali podziemia aborcyjnego w Polsce (80-200 tys. rocznie), implikując, że ustawa z 1993 r. to tzw. martwy przepis. Niewątpliwie podziemie aborcyjne w Polsce funkcjonuje – stąd dalsza aktywność polskich ruchów pro-life. Niemniej jednak należy opierać się na rzetelnych szacunkach, nie zaś na szacunkach zwolenników aborcji, zasadzających się na słynnym już raporcie Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny z roku 2000. Raport ten jest nierzetelny na wielu płaszczyznach. Przykładowo w rozdziale „Postawy środowiska medycznego wobec aborcji” wnioski na ten temat wysnuto z ankiet przeprowadzonych wśród 10 (słownie: dziesięciu) osób.

W 1997 r. – podczas rocznego obowiązywania prawa zezwalającego na aborcję (nowelizacja podpisana przez A. Kwaśniewskiego) dokonano 3047 legalnych aborcji. Z literatury naukowej wiadomo, że w warunkach legalności aborcji stosunek aborcji legalnych do nielegalnych wynosi od 1:2 do 1:4.

Tak więc opierając się na jedynych aktualnych polskich danych dotyczących „społecznego popytu na aborcję” (z 1997 r.) możemy z dużym prawdopodobieństwem stwierdzić, że skala podziemia aborcyjnego w Polsce to 7-15 tys. rocznie. Potwierdzają to dane medyczne (spadek liczby zjawisk, które są skorelowane z wysokim poziomem aborcji w społeczeństwie) i socjologiczne (społeczne poparcie dla ustawy).

Po 13 latach obowiązywania polskiej ustawy chroniącej życie możemy być po ludzku z siebie dumni. Chronimy życie i zdrowie naszych najmłodszych obywateli, zdrowie ich matek, a jednocześnie stanowimy przykład dla świata, że delegalizacja przerywania ciąży to nie tylko wymóg etyczny, lecz także medyczny, demograficzny, po prostu cywilizacyjny.

Autorka jest członkiem zarządu Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki