Logo Przewdonik Katolicki

Narodowy wyrzut sumienia

Jacek Borkowicz
Fot. Magdalena Bartkiewicz

Dobry Jan Paweł II stojący na czele złego Kościoła nie pasował do całości marketingowej układanki

Na pierwszej stronie „Gazety Wyborczej” odważna deklaracja: „Tak, bronię Jana Pawła II”. A wygłasza ją nie kto inny jak Adam Michnik, długoletni naczelny i legendarny już twórca tego dziennika. Człowiek, który wiele rozumie i wiele pamięta. Chociażby to, ile kosztowało publiczne wypowiedzenie słowa zgodnego z sumieniem, zanim w 1989 r. wyborczymi kartkami przegnaliśmy od sterów władzy wrogów wolności.
Ale walkę o wolność toczyć należy nieustannie – tę, skądinąd stuprocentowo słuszną zasadę Adam Michnik wpajał przez lata adeptom dziennikarskiej sztuki, ucząc ich, jak skutecznie podgryzać pęciny różnym świętym krowom, których nadal pełno pałęta się po świecie.
Minęły lata i młode wilczki zdążyły już wyrosnąć na żądne krwi basiory i wadery. I zgodnie z prawem przyrody kąsać zaczęły także przywódcę stada. Michnik, jak Akela w Księdze dżungli Kiplinga, samotnie i dumnie trwa na swojej skale, odgryzając się tylko jakby mimochodem, w razie konieczności. Zdaje sobie sprawę, że decydująca walka dopiero przed nim. Młode wilki nie przebaczą wodzowi, one tylko czekają okazji.
Pokolenie, które wychował redaktor „Wyborczej”, to ludzie, którzy w odróżnieniu odeń nigdy się nie mylą. Co więcej, to pierwsze w historii ludzkości pokolenie, które nie popełnia błędów. One (tzn. błędy) są właściwością pokoleń minionych. Dysponując tak doskonałym samopoczuciem, jakże tu nie wysłać na śmietnik historii tych wszystkich kościanych dziadków, jacy ciągle zaśmiecają naszą publiczną przestrzeń anachronicznymi poglądami? Jakże nie ulec pokusie, by stać się dla nich sędzią? I to sędzią bezwzględnym.
Podobnemu prawu dżungli podlega dziś święty Jan Paweł. I on zostałby bez ochyby zagryziony, gdyby nie fakt, że nikt mu już do gardła nie podskoczy, gdyż nasz papież spoczywa w krypcie u świętego Piotra. Michnik nie formułuje tego wprost, ale z opublikowanej w „Wyborczej” rozmowy (cztery strony dającego do myślenia wywiadu, prowadzonego przez Dominikę Wielowieyską, jedną z tych „młodych”) wynika, że tak już chyba musiało być. Pamięć o Karolu Wojtyle musiała zostać wtłoczona na taśmę produktów opatrywanych brandingiem złej jakości – po prostu dlatego, że skoro my, Polacy, uznaliśmy, iż Kościół jest zły, to podobnie zły musiał być przecież jego ziemski przywódca. Dobry Jan Paweł II stojący na czele złego Kościoła nie pasował do całości marketingowej układanki.
Można tę refleksję posunąć jeszcze dalej. Bo nie będzie odkryciem stwierdzenie, że my go nie słuchaliśmy. Nie słuchaliśmy go, kiedy żył, tym bardziej nie słuchamy go teraz. Nie słuchaliśmy go, kiedy nas mądrze chwalił, ani też wtedy, gdy pełen autentycznego przejęcia ganił nasze narodowe wady. Nie słuchali go ci, którzy po cichu (wtedy po cichu) naśmiewali się z niego, ani też ci, którzy publicznie prześcigali się w okadzaniu jego podnóżka. Dziś jedni i drudzy zgodnie się go wypierają, mówiąc: „Nie znam tego człowieka”. Bo święty Jan Paweł jest dzisiaj naszym narodowym wyrzutem sumienia. A wyrzut sumienia to nie jest wygodne uczucie.
Adam Michnik na szczęście do szeregu podobnych ludzi nie należy. Być może dlatego, że pamięta Karola Wojtyłę osobiście. Takiego, jakim nasz papież był naprawdę.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki