Logo Przewdonik Katolicki

Władza, która oślepia

Maciej Pichlak
FOT. WOULTER TULUP/GETTY IMAGES

Sprawa pracownika warsztatu samochodowego, który został skazany za pomoc w wymianie żarówki, jest tak absurdalna, że trudno rozsądnie ją skomentować. Jednak za tym absurdem kryje się kilka poważnych problemów związanych z relacją władza–obywatel.

Przypomnijmy: pewnego listopadowego popołudnia 2017 r. pod warsztat samochodowy koło Bartoszyc (warmińsko-mazurskie) podjechał samochód z dwoma kobietami. Panie prosiły o pomoc w wymianie żarówki, twierdząc, że mają zamiar jechać w daleką trasę. Ponieważ zakład kończył już pracę, a właściciel właśnie wyjeżdżał, polecił jednemu z pracowników, aby ten pomógł kobietom w potrzebie. Po chwili jednak odebrał telefon od tegoż pracownika, że musi wracać do firmy, bo w zakładzie jest kontrola skarbowa. Okazało się, że właściciel i pracownik padli ofiarą klasycznego chwytu pt. „dama w opałach”. Proszące o pomoc kobiety były pracownicami urzędu skarbowego, chcącymi ukarać pracownika mandatem w wysokości 500 zł.
Na czym polegał błąd pracownika? Otóż wymienił on w aucie żarówkę, oddając kobietom swoją własną, i przyjął za tę przysługę dziesięć złotych, nie wystawiając paragonu (kasa fiskalna była w tym dniu już zamknięta). Na nic zdały się tłumaczenia, że chodziło w gruncie rzeczy o pomoc, a sama żarówka, którą oskarżony sprezentował kobietom, warta była około połowy tej kwoty. Jego „zarobek” wyniósł więc jakieś 5 zł. Sprawa ostatecznie znalazła finał w sądzie.
Powtórzmy, gdyby komuś to umknęło: chodzi o przysługę wobec osób proszących o pomoc i o korzyść rzędu pięciu złotych. Jakie straty poniósł skarb państwa wskutek braku paragonu? Licząc z grubsza (czyli sumując VAT od kwoty 10 zł i podatek dochodowy od 5 zł), mowa o około trzech złotych. W pogoni za taką sumą zainwestowano czas pracy dwójki pracowników urzędu skarbowego, zaangażowano sąd (zatem nie tylko sędziego, który prowadził sprawę i wydawał wyrok, ale także administrację sądową) oraz tych pracowników organów skarbowych, którzy brali udział w postępowaniu na różnych jego etapach. Oto obraz państwa, które bez wytchnienia tropi i ściga nieuczciwych podatników.
O takich sytuacjach zwykło się mówić „jak z Mrożka”. Spróbujmy jednak spojrzeć poza oczywisty absurd całej sprawy. Historia przepalonej żarówki rzuca bowiem światło na to, jak powinno działać państwo. I jak może ono traktować swoich obywateli. Wynika z niej co najmniej kilka ważnych zasad.
 
1. Państwo ma prawo nas kontrolować, nawet jeśli nikt tego nie lubi
Tak, kontrole rzadko są przyjemne. Jeśli jednak państwo ma działać sprawnie i ma wypełniać swoje zadania, może i powinno kontrolować tych, którzy podlegają jego władzy – zarówno zwykłych obywateli, jak i przedsiębiorców. Skuteczni kontrolerzy działają dla dobra nas wszystkich. To dzięki nim mogę m.in. ufać, że droga, którą jadę, czy budynek, do którego wchodzę, są bezpieczne, że przyniesione ze sklepu jedzenie nie okaże się trujące, a zabawka, którą kupuję dla mojego dziecka, nie zawiera szkodliwych substancji. Oraz że ci, którzy powinni, uczciwie płacą podatki, dorzucając się do naszej wspólnej kasy. Jeśli świat, który nas otacza, jest względnie bezpieczny, zawdzięczamy to w dużej mierze państwu i jego kontrolerom.
 
2. Państwo powinno korzystać z tych uprawnień roztropnie
I to z co najmniej kilku powodów. Po pierwsze, żadna władza nie jest w stanie (na szczęście) kontrolować wszystkich. Powinna zatem kierować swój reflektor tam, gdzie ma większe szanse powodzenia: gdzie istnieje uzasadnione podejrzenie, że dochodzi do nieprawidłowości, albo gdzie ryzyko związane z ewentualnymi naruszeniami jest wyjątkowo poważne. Państwo porównywane bywa w tym kontekście do Strażnika z Teksasu: niczym bohater kultowego serialu, staje wobec bandy przestępców z tylko jedną kulą w magazynku. Musi zatem dobrze rozważyć, w kogo wymierzy swój rewolwer. Tym bardziej władza powinna być ostrożna, jeśli nie wie, kto w otaczającym ją tłumie jest bandytą, a kto uczciwym obywatelem.
 
3. Jeśli jesteś traktowany jak przestępca, będziesz zachowywać się jak przestępca
Zaufanie rodzi zaufanie, nieufność budzi nieufność. Wie o tym każdy, kto doświadczył jednego bądź drugiego w relacjach zawodowych lub rodzinnych. Problem polega więc na tym, że jeśli państwo nieustannie traktuje swoich obywateli jako potencjalnych oszustów, samo nakłania ich do oszukiwania. To tym ważniejsze, że zaufanie – które państwo może budować albo niszczyć – jest jednym z najważniejszych rodzajów kapitału społecznego. Jak dowodzą badania, zależy od niego nie tylko jakość naszego życia, ale także np. wzrost gospodarczy.
 



Pozostając przy metaforyce żarówek i światła: władza może być albo oświecona, albo oślepiona. W tym drugim wypadku miota się bez planu, wymierzając razy na oślep. To nie tylko jest nieskuteczne i niesprawiedliwe, ale bywa po prostu śmieszne. Wiele wskazuje na to, że w przypadku „żarówki z Bartoszyc” władza oślepiła tych, którzy ją posiadali.
 
dr Maciej Pichlak
Adiunkt na Wydziale Prawa, Administracji i Ekonomii Uniwersytetu Wrocławskiego. Specjalizuje się w filozofii prawa i socjologii prawa

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki