Logo Przewdonik Katolicki

Boży dar tożsamości

ks. Artur Stopka

Silna tożsamość chrześcijańska to podstawowy punkt odniesienia, gdy chce się podejmować dialog z innymi osobami i kulturami. Jednak czym ona tak naprawdę jest?

Trwający w Europie kryzys migracyjny spowodował zwiększone zainteresowanie tematem tożsamości. Szczególnie często słychać przestrogi przed utratą przez mieszkańców Starego Kontynentu tożsamości chrześcijańskiej i apele o jej umacnianie. O wiele rzadziej pojawiają się próby sprecyzowania, czym tożsamość chrześcijańska jest. I na czym polega jej specyfika.
 
Niegroźni katolicy?
Francuski biskup Dominique Rey, ordynariusz diecezji Fréjus-Toulon, komentując pełne zaniepokojenia głosy powiedział: „W strachu przed islamizacją Europy stwierdzam często niedobór tożsamości chrześcijan”. Dodał, że chrześcijanie nie powinni bać się z przekonaniem dawać świadectwo swej wiary w Jezusa Chrystusa, nawet wobec muzułmanów.
Przekonanie o słabości chrześcijańskiej, w tym katolickiej tożsamości, wyrażają nie tylko duchowni, ale również europejscy politycy i twórcy. Na przykład głośny i kontrowersyjny pisarz francuski Michel Houellebecq w swojej najnowszej książce zatytułowanej Uległość kreśli smutną i pesymistyczną wizję przyszłości naszego kontynentu, przewidując jej stopniową i dobrowolną islamizację. Twierdzi, że prawdziwym wrogiem muzułmanów, którego boją się i nienawidzą bardziej niż czegokolwiek innego, nie jest katolicyzm, tylko laicyzm, państwo świeckie, ateistyczny materializm. „Dla nich katolicy należą do wierzących, katolicyzm jest jedną z religii Księgi; chodzi jedynie o to, żeby katolików przekonać do zrobienia kolejnego kroku, czyli konwersji na islam” – mówi jeden z bohaterów powieści.
 
Słaby fundament
Kilka lat temu, komentując medialne prowokacje wobec polskich katolików, zwracałem uwagę, że są one związane z kryzysem tożsamości, jakiego doświadcza zarówno osobiście wielu katolików, jak i w ogromnej mierze odczuwają go rozmaite katolickie instytucje i struktury. Nadal jestem przekonany, że słabość katolickiej tożsamości wynika w sporej części z tego, na czym się ją w niejednym wypadku niemal wyłącznie opiera, inaczej mówiąc, co stanowi jej faktyczny, a nie deklarowany, fundament. Od długiego czasu widzę bowiem w wielu miejscach, że kształtowanie katolickiej tożsamości odbywa się zasadniczo tylko na bazie negacji, oparte jest na odrzucaniu, na wykluczaniu (innych albo siebie). Bardzo często na różnych poziomach kościelnego życia nie buduje się katolickiej tożsamości wokół pozytywnych wartości, lecz wyłącznie na byciu przeciw, więcej nawet – na tym, że ma się wszystkim i wszystkiemu „za złe”.
Potocznie tożsamość chrześcijańska, katolicka, rozumiana jest niejednokrotnie przede wszystkim jako utożsamienie się z grupą, identyfikacja jedynie na poziomie pewnych charakterystycznych, zewnętrznych zachowań i odwoływania się do symboli. To przynależność bardziej nastawiona na szukanie akceptacji, niż rzeczywiste przyjęcie zobowiązań i kształtowanie całego życia w oparciu o konkretny system wartości.
 
Deklaracja członkostwa
Patrząc na codzienną egzystencję wielu polskich katolików, na to, jakie podejmują decyzje i jakich dokonują życiowych wyborów, czasem trudno stwierdzić, że faktycznie są członkami wspólnoty Kościoła katolickiego; że Ewangelia ma dla nich realne znaczenie, że poważnie traktują nauczanie Kościoła i jego stanowisko w nawet najbardziej fundamentalnych sprawach. Deklaracja „jestem katolikiem” to często wyraz formalnego członkostwa, ograniczającego się do kultywowania wybranych praktyk i zwyczajów, bez realnego wpływu na codzienne życie. Tak rozumianej tożsamości łatwo jest zagrozić, a próby jej umacniania często ograniczają się do podsycania strachu, zamykania się „w twierdzy” i wywoływania agresji wobec „innych”.
Ryszard Kapuściński w książce Ten inny napisał, że uczestniczenie w świecie wielokulturowym wymaga silnego i dojrzałego poczucia tożsamości. O prawdziwości tego stwierdzenia w ostatnich dziesięcioleciach przekonały się setki tysięcy polskich katolików, którzy z różnych względów żyją poza Ojczyzną. „Na londyńskiej ulicy katolik spotyka codziennie muzułmanina, hindusa, ateistę i musi odpowiedzieć sobie na pytanie, czy wierzy i w co wierzy. Tutaj większy nacisk trzeba położyć na motywację i na wybór” – wyjaśniał dwa lata temu w portalu stowarzyszenia „Wspólnota Polska” polski duszpasterz pracujący w Wielkiej Brytanii. Jan Paweł II już w 1985 r. mówił do Polaków, którzy wyemigrowali: „Im bardziej będziecie wierni Bogu, waszej tożsamości i kulturze, tym owocniejszy będzie wasz wkład nie tylko w dobro kraju i narodu, w którym tkwią wasze korzenie, ale także owocniej i skuteczniej będziecie mogli służyć dobru waszych nowych ojczyzn i społeczeństw, które współtworzycie”.
 
Nikt nie ukradnie
W sierpniu ubiegłego roku papież Franciszek wskazał na jeszcze jeden aspekt. Silna tożsamość chrześcijańska jest punktem wyjścia i podstawowym punktem odniesienia, prowadzącym nas do celu, gdy podejmujemy drogę dialogu z poszczególnymi osobami i kulturami. „Nie możemy angażować się w prawdziwy dialog, dopóki nie jesteśmy świadomi własnej tożsamości” – powiedział stanowczo podczas pielgrzymki do Azji, dodając: „Jeśli mamy mówić swobodnie, otwarcie i owocnie z innymi, musimy jasno ukazywać, kim jesteśmy, co Bóg dla nas uczynił i czego od nas żąda”. Prowadzenie dialogu nie oznacza rezygnacji z własnej tożsamości ani kompromisów w wierze i moralności chrześcijańskiej.
Papieskie wskazówki pokazują, że tożsamość chrześcijańska to coś znacznie więcej niż wizja własnej osoby, pozwalająca określić własną odrębność i niepowtarzalność czy też sposób umiejscawiania siebie w jakiejś społecznej rzeczywistości. To coś, co wymaga nieustannego odkrywania i dopełniania. To nie jest jedynie zestaw wartości, który niczym skarb, trzeba schować do skarbca, chronić go i bronić, aby nikt go sobie nie przywłaszczył. „Jesteśmy zbawieni w Jezusie Chrystusie! I nikt nie może nam ukraść tej tożsamości. Nazywam się dzieckiem Boga! Jakże piękna to tożsamość!” – tłumaczył dwa lata temu Franciszek. Tożsamość chrześcijańska jest ściśle i nierozerwalnie powiązana z wiarą. Jest misją i powołaniem. Jest darem samego Boga. Ale darem, który równocześnie stanowi zadanie. Tożsamość chrześcijańska nie jest skarbem, który wymaga jedynie odkurzania i konserwacji. Św. Jan Paweł II w książce Pamięć i tożsamość zwracał uwagę, że chrześcijanie, celebrując Eucharystię, czyli przywołując „na pamięć” swego Pana, nieustannie odkrywają swoją tożsamość.
Chrześcijańska tożsamość to pewien styl życia, który nie jest jedynie zbiorem nawyków, przyzwyczajeń, zwyczajów przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Papież Franciszek wskazuje, że to naszą tożsamością jest moc Ducha Świętego, jaką wszyscy otrzymaliśmy na chrzcie św. „Duch Święty opieczętował nasze serca, a nawet więcej, idzie wraz z nami. Ten Duch, którego obiecał Jezus nie tylko nam daje tożsamość, ale jest też zadatkiem naszego dziedzictwa”. Tożsamość chrześcijańska jest drogą, jest podróżą, w trakcie której przebywamy z Panem. Kresem i dopełnieniem tej wędrówki nie jest doczesny triumf, lecz nasze zmartwychwstanie. Dlatego nie można robić z niej ideologii, ani jej rozwadniać, usiłując dostosować do sytuacji. W czerwcu br. Franciszek tłumaczył: „W historii zbawienia Bóg, ze swoją cierpliwością Ojca, przeprowadził nas od dwuznaczności do pewności, do konkretności Wcielenia i odkupieńczej śmierci swego Syna. To jest nasza tożsamość”.
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki