Logo Przewdonik Katolicki

Zakuwanie Wałęsy

Łukasz Kaźmierczak
Fot.

Jeden z krytyków entuzjazmujących się filmem Andrzej Wajdy Wałęsa. Człowiek z Nadziei napisał, że teraz każdy młody człowiek otrzyma łatwo przyswajalną lekcję historii. Innymi słowy: zostanie mu wtoczona do głowy jedynie słuszna jej wersja.

Jeden z krytyków entuzjazmujących się  filmem Andrzej Wajdy Wałęsa. Człowiek z Nadziei napisał, że teraz każdy młody człowiek otrzyma łatwo przyswajalną lekcję historii. Innymi słowy: zostanie mu wtoczona do głowy jedynie słuszna jej wersja.

Kilkanaście dni temu premier Donald Tusk podczas gali na cześć uhonorowania Lecha Wałęsy nagrodą Europejskiego Forum Nowych Idei stwierdził, że „wśród nas żyją ludzie niewierzący w tę cudowną historię, (...) której głównym bohaterem był Lech Wałęsa”. W domyśle: trzeba to koniecznie zmienić. Jak? To proste, wprowadzając do szkół odpowiednio spreparowany edukacyjny „popychacz” towarzyszący filmowi Andrzeja Wajdy. Zabieg jest w gruncie rzeczy stary jak świat i sprowadza się do zdania: zwycięzcy piszą podręczniki historii.

Sami swoi od edukacji

Jako pierwszy na problem zwrócił uwagę Sławomir Cenckiewicz, który w bieżącym numerze „Przewodnika Katolickiego” dzieli się także swoimi wątpliwościami na temat najnowszego filmu Andrzeja Wajdy. I to właśnie gdański historyk zauważył, że do szkół ponadgimnazjalnych trafił materiał edukacyjny Film <<Wałęsa. Człowiek z nadziei>>. Przewodnik dla nauczycieli – i to na ponad dwa tygodnie przed wejściem Wałęsy na ekrany kin. – Za wszystkim stoi podobno niezawodna miłośniczka nauczania historii – minister edukacji narodowej Krystyna Szumilas – która w przypadku rządowego filmu Wajdy przygotowuje prawdziwą ofensywę edukacyjno-historyczną – mówi Cenckiewicz . I nie ma w tym żadnego przypadku. Wystarczy zerknąć na „listę płac”: współwydawcami materiału są rządowe Narodowe Centrum Kultury oraz koncern  ITI Cinema. Od strony merytorycznej konspekt opracował natomiast Artur Brzeziński z Centrum Projektów Edukacyjnych i Rozwojowych, który – jak ustalił Sławomir Cenckiewicz – przygotowuje także materiały edukacyjne dla „Newsweek Polska” i właśnie dla ITI Cinema. A to daje niemal stuprocentową gwarancję przedstawienia historii Lecha Wałęsy w poprawnopolitycznej wersji soft.

Trudno przy tym nie zauważyć, że cały materiał jest bardzo starannie wydany – na okazałym kredowym papierze, z mnóstwem kolorowych fotosów z filmu – ot taka historia, którą można „jeść oczami”. Okazuje się więc, że jeśli pojawia się ważny bieżący interes, to można dowartościować nawet tak bardzo rugowane obecnie z programów szkolnych lekcje historii. Nawiasem mówiąc,  z „dobrodziejstw” tego materiału skorzysta tylko młodzież ze szkół ponadgminazjalnych, bo przecież na niższych etapach edukacji nie naucza się dziś najnowszej historii Polski. Chociaż w tym przypadku to może nawet i lepiej – nauka historii na podstawie wizji artystycznej Andrzeja Wajdy i rządowych edukatorów to raczej średni pomysł. Mniejsza już nawet o to, że Przewodnik dla nauczycieli stanowi, nawet nie zawoalowaną, a bezpośrednią reklamę, zachęcająca na każdym kroku nauczycieli i uczniów do kupienia biletu i obejrzenia filmu Wajdy. Przede wszystkim jednak nieprawdziwie przedstawia fakty albo wręcz tworzy sytuacje, które nigdy nie miały miejsca – a to w przypadku materiału edukacyjnego dla szkół jest grzech najcięższy.

Sugestywna siła obrazu

„Trudno wyobrazić sobie nauczanie historii bez lekcji poświęconej Lechowi Wałęsie, a jego filmowa biografia może nam w tym pomóc” – pisze we wstępie autor skryptu dla nauczycieli.

Problem jednak w tym, że to nie jest film biograficzny, co przyznają nawet zdeklarowani zwolennicy filmu, podkreślający przy każdej okazji, że „przecież obraz fabularny rządzi się swoimi prawami”.

Teoretycznie dostrzega to także sam Artur Brzeziński, pisząc pod adresem nauczycieli, aby zwrócili uwagę swoim uczniom na fakt, że „obraz Lecha Wałęsy w filmie jest wyrazem przekonań i umiejętności twórców filmu, a nie wiernym odtworzeniem cech przywódcy „Solidarności”.  W innym miejscu autor zastrzega z kolei, że „materiały przygotowane są w jednolitej konwencji pytań adresowanych do uczniów, co ważne – pytań, na które nie ma „jedynej słusznej odpowiedzi”. Wszystko to brzmi bardzo pięknie, tyle tylko, że ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. No bo niby na jakiej podstawie uczeń ma sobie wyrobić obiektywne zdanie na temat postaci historycznego przywódcy „Solidarności”, skoro jedyną „pomocą naukową”, jaką dostaje, jest sugestywny obraz filmowy? A jest to przekaz, który przecież najmocniej wbija się i utrwala w świadomość odbiorcy. 

Jak to wygląda w praktyce? Otóż cały skrypt został podzielony na dziesięć przykładowych scenariuszy lekcji historii, z których każdy nawiązuje bezpośrednio do filmu Andrzeja Wajdy.

Przykłady proponowanych tematów: „Ile Wałęsy jest w filmie Wałęsa. Człowiek z nadziei?”, „Wałęsa jako człowiek sukcesu” , „Lech Wałęsa jako przywódca”, „Lech Wałęsa wśród wielkich Polaków i Polek”, „Historia Polski i historia Wałęsy” itp. Każda taka lekcja składa się w istocie z trzech części: zajęć przygotowujących do obejrzenia filmu, samej projekcji filmu oraz późniejszej dyskusji i ćwiczeń na kanwie wajdowego Wałęsy.

Przykładowo, młodzież musi najpierw wyobrazić sobie jakąś hipotetyczną sytuację,  np. „Dostałem 5 z ostatniej klasówki”. Następnie wygłasza opinię o swoim zachowaniu w tej sytuacji: „W domu pochwalono mnie za to. Udało mi się; trochę wiedziałem, trochę strzelałem, trochę ściągnąłem. Nie jestem z tego powodu z siebie zadowolony. Na szczęście to tylko jedna z wielu klasówek. Jeszcze zasłużę uczciwie na pochwały” (nawiasem mówiąc,  wyjątkowo dziwny dobór możliwych odpowiedzi). Potem cała klasa zgodnie z sugestią autora skryptu maszeruje grzecznie na film, gdzie ogląda sceny przesłuchiwania Wałęsy. Na końcu zaś, już w klasie uczniowie musza zmierzyć się z pytaniami: „Jak w tej sytuacji został przedstawiony Wałęsa?”, „Jak się zachowywał?”, „Co mógł wówczas przeżywać?”, „Co sądzicie o zachowaniu bohatera?”. Gwoli przypomnienia: uczniowie odpowiadają na te pytania, mając w tyle głowy sugestywne sceny brutalnego katowania przesłuchiwanych ludzi i szantażowania Wałęsy. I na tej podstawie wyrabiają sobie własną opinię. W 9 na 10 przypadków odpowiedzą więc „w jedynie słuszny sposób”. Problem jednak w tym, że takich scen w rzeczywistości nigdy nie było. A przynajmniej nie,  jeśli chodzi o Lecha Wałęsę. I podobnie jest z innymi proponowanymi scenariuszami zajęć. Cóż z tego, że autor skryptu zaleca nauczycielom, żeby „powstrzymali się od ocen i nadmiernych wyjaśnień, zostawiając uczniom przestrzeń do wymiany opinii i polemik”, skoro jednocześnie nie podsuwa żadnych alternatywnych materiałów? To nie jest lekcja historii, to czysta, lukrowana propaganda. Ciekawe, ile nas wszystkich kosztuje.

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki