W Lublinie, w marcu 1861 r., tłumy starszych uczniów piętnowały dostojników administracji gubernialnej, schodząc się przed ich siedziby, przez kilka nocy pod rząd dzwoniąc, hałasując kawałkami blachy, bębniąc pokrywkami, wrzeszcząc i wyśpiewując. Nie inaczej było w Chełmie, w Radomiu, Garwolinie, Płocku, Szczebrzeszynie, Hrubieszowie…Według prof. dr. hab. Mieczysława Wieliczki, historyka z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, owo ożywienie polityczne społeczeństwa doby przedpowstaniowej było wynikiem przemian społecznych i gospodarczych. Nowe, tworzące się grupy szukały własnego miejsca w społeczeństwie; rosła aktywność ludzi. Prof. dr hab. Wiesław Śladkowski (również UMCS) dodaje: „W zmienionym po klęsce poniesionej w wojnie krymskiej przez carską Rosję «odwilżowym» klimacie politycznym ujawniły się na ziemiach polskich z całą mocą długo tłumione w okresie terroru paskiewiczowskiego uczucia i dążenia patriotyczne. Początek dawała wszędzie […] przeniknięta radykalnymi hasłami młodzież szkolna i rzemieślnicza oraz plebs miejski”.
We Włocławku „kocią muzykę” urządzono w maju 1861 r. W „Życiu Włocławka i okolic” (styczeń 1930, nr 1) Zdzisław Arentowicz przypomina, że „kierownikiem tej wokalnej imprezy był pan Litkowski, stateczny obywatel miasta i stolarz z zawodu”. Skonstruowany przez Litkowskiego instrument składał się z deski i przemyślnie zamontowanej w niej korby, której obracanie powodowało okropny warkot. Zgodnie z nazwą przedsięwzięcia przyrząd ozdobiony był kocim ogonem. Wizytami z „kocią muzyką” zaszczycono Teodora Glotza, prezydenta Włocławka (w latach 1858–1862; wcześniej był burmistrzem Sieradza i Kowala), a także sekretarza i inspektora magistratu włocławskiego. „Trudno już dojść dzisiaj, jakimi grzechami obrazili dygnitarze ci uczucia patriotycznej opinii. Prawdopodobnie jednak coś tam przeskrobali” – stwierdza lakonicznie zwykle dociekliwy Zdzisław Arentowicz. Informuje jednak, że podczas koncertu, nieskomplikowanej melodii wygrywanej przez patriotycznie usposobionego stolarza wtórowała kakofonia wrzasków, gwizdów i wielce niepochlebnych dla dostojników okrzyków zawierających „niezbyt rozkoszne obietnice”. Wznoszący je liczni włocławianie ponadto wytłukli szyby w oknach mieszkań urzędników.
Kocia muzyka włocławska zakończyła się ośpiewaniem kilku niepoprawnych politycznie pieśni na Starym Rynku. Po manifestacji władze nie zastosowały represji wobec „ludzi niższego powołania”, jak klasyfikowała uczestników tego rodzaju wystąpień carska policja. Niektórzy organizatorzy i uczestnicy demonstracji mieli odcierpieć za swoje antyrosyjskie nastawienie w 1863 r. Nie tylko oni…