Logo Przewdonik Katolicki

Nie "rybka" czyni chrześcijanina...

Ks. Paweł Pacholak
Fot.

Jestem katolikiem. Nie wstydzę się swojej wiary i używam symboli religijnych - mam rybkę na samochodzie, a ostatnio zacząłem też nosić opaskę na rękę WWJD (ang. co zrobiłby Jezus?). Mam pewien dylemat - z jednej strony chcę tymi symbolami pokazywać innym, że jestem człowiekiem wierzącym i chcę, aby one przypominały mi o mojej religii, ale z drugiej strony nie zawsze postępuję dobrze… Rozumiem, że rybka i WWJD obligują do prawego postępowania, ale czy są one tylko dla ludzi idealnych? Czasami myślę, że powinienem odkleić rybkę i przestać nosić opaskę WWJD... Michał

Jestem katolikiem. Nie wstydzę się swojej wiary i używam symboli religijnych - mam „rybkę" na samochodzie, a ostatnio zacząłem też nosić opaskę na rękę „WWJD" (ang. „co zrobiłby Jezus?"). Mam pewien dylemat - z jednej strony chcę tymi symbolami pokazywać innym, że jestem człowiekiem wierzącym i chcę, aby one przypominały mi o mojej religii, ale z drugiej strony nie zawsze postępuję dobrze… Rozumiem, że „rybka" i „WWJD" obligują do prawego postępowania, ale czy są one tylko dla ludzi idealnych? Czasami myślę, że powinienem odkleić „rybkę" i przestać nosić opaskę „WWJD"...

Michał

 

Właściwie pan Michał sam sobie już odpowiedział na najistotniejsze sprawy: faktycznie symbole religijne pełnią funkcję z jednej strony informującą o naszych przekonaniach, a z drugiej mobilizującą do dorastania do rzeczywistości, na którą wskazują. Podkreślałbym ów drugi wymiar. Nikt przecież gotowym chrześcijaninem się nie rodzi, zawsze jest to proces, co więcej, trwa on przez całe życie. I niestety często zdarzać się będzie, że nasza wola wyrażona między innymi przez emblematy i symbole religijne nie znajdzie jednoznacznej realizacji w konkretnych czynach. Jednak właściwym rozwiązaniem podobnych dylematów nie jest rezygnowanie ze znaków (aby bez odpowiedzialności żyć byle jak), tylko podejmowanie kolejnej próby dorastania do przyjętych zobowiązań. Przecież z rybką czy bez tak samo jestem chrześcijaninem.

W tym kontekście warto może tylko dotknąć nieco innej sytuacji, gdy za symbolem (w domyśle chrześcijańskim) nie stoi wybór postawy chrześcijańskiej, gdy symbol używany jest w imię mody, przyzwyczajenia czy bezmyślnego naśladownictwa. Wtedy mamy do czynienia z działaniami prawdziwie gorszącymi, bowiem z założenia niejako firmuje się postawy jawnie niechrześcijańskie, sugerując przez to, że to wyznawcy Chrystusa z rozmysłem postępują wbrew Jego nauczaniu. W takich przypadkach powinniśmy jako ludzie wierzący reagować na złe wykorzystywanie tego, co dla nas święte.

W tym kontekście chciałbym zasygnalizować też problem czytelności symboli. Pojawia się bowiem wiele znaków, które zrozumiałe są dla bardzo wąskiej grupy osób. Oczywiście mogą mieć one znaczenie integrujące daną wspólnotę. Gdy jednak mówimy o problemie świadectwa, warto chyba zwrócić uwagę, że znak ma sens, gdy jest czytelny i zrozumiały. W poruszanym przez nas kontekście wydaje mi się, że nie możemy rezygnować z tego co tradycyjne, ale przez to też bardziej zrozumiałe. Znakiem rozpoznawczym chrześcijan był i pozostanie krzyż Chrystusa.

I wreszcie zagadnienie zgorszenia innych. Faktycznie każde zachowanie złe jest gorszące (nawet, jeżeli przejawów tego zgorszenia nie obserwujemy). Zgorszenie bowiem nie oznacza tylko nieprzyjemnych odczuć, jakie stają się udziałem obserwatorów, ale przede wszystkim zgorszenie to zachęcanie do złego działania, stworzenie takiej sytuacji, w której druga osoba poczuje się usprawiedliwiona w podejmowaniu złych wyborów. Oczywiście powinno pamiętać się, że bycie chrześcijaninem zobowiązuje, a uświadomienie sobie, że inny człowiek mógłby się zgorszyć, może być dobrą i skuteczną motywacją do pilnowania się na co dzień.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki