Co dzieje się na Światowych Dniach Młodzieży?
– Zazwyczaj Światowe Dni Młodzieży dzielą się na kilka etapów. W pierwszym młodzież, która przyjeżdża do danego kraju, przydzielana jest do konkretnych parafii. Młodzi mieszkają wtedy u jakiejś rodziny i uczestniczą w życiu danej parafii. Przychodzą na ranne modlitwy, uczestniczą w nabożeństwach. Miasta, które przyjmują młodzież, organizują także dla nich tzw. festiwal młodych. Są to koncerty ewangelizacyjne, przedstawienia, a także możliwość dzielenia się wiarą i innymi doświadczeniami. Na ostatni etap przyjeżdżają wszyscy młodzi ze wszystkich diecezji, aby wspólnie spotkać się z Ojcem Świętym i celebrować Eucharystię.
Czy jest to spotkanie tylko młodzieży katolickiej?
– Z założenia jest to spotkanie młodzieży Kościoła rzymskokatolickiego, tak przynajmniej się to zaczynało. Jednak z roku na rok widać coraz więcej chrześcijan innych wyznań. I tak w 2005 roku w Kolonii pielgrzymów przyjmowały parafie protestanckie czy prawosławne. Duży wpływ na Światowe Dni Młodzieży mieli także bracia z Taizé oraz ich „pielgrzymka zaufania przez ziemię”.
Co dają młodemu człowiekowi Światowe Dni Młodzieży?
– Światowe Dni Młodzieży są bodźcem do wzajemnego ubogacania się. Przede wszystkim integruje się grupa, która razem wyjeżdża. Następnie poznaje się rodzinę, parafię i miasto, do którego się przyjechało. Przez cały czas spotyka się wielu młodych ludzi z innych krajów, kontynentów, innej kultury. Można zatem poznać ciekawych ludzi i dzielić się sposobem wyznawania wiary w Chrystusa. Z niektórymi z nich, także z własnego kraju, utrzymuje się kontakt dłużej. Młodzi ludzie zyskują także poczucie niesamowitej wspólnoty, gdy widzą ogromne rzesze ludzi razem modlących się na wspólnej Eucharystii. Daje to poczucie niesamowitej siły, która jest potrzebna później do dawania świadectwa w swoim środowisku. Młodzież zyskuje przeświadczenie, że nie jest wyizolowana, że wiara w Jezusa przekracza wszelkie granice oraz że na całym świecie jest bardzo wiele osób, które otwarcie przyznają się do wiary w Boga.