Jednak, z drugiej strony, trudno jest zapomnieć o niejako ludzkim, bardziej przyziemnym wymiarze tych świąt. To przecież z tym okresem wiążą się często nasze pierwsze wspomnienia z dzieciństwa, zapach wigilijnych potraw unoszący się z kuchni, rodzinne ubieranie choinki, szczególna, wręcz uroczysta atmosfera w domu. Wszystko to zapada w pamięć, szczególnie studentom, którzy nierzadko studiując na uczelniach oddalonych od domu, z niecierpliwością czekają na przerwę świąteczną, na spotkanie z rodziną. Stąd już na początku grudnia na uczelnianych korytarzach można usłyszeć, jak rozmarzonym głosem wspominają ubiegłe święta, dzieląc się różnymi, bo przecież pochodzą z różnych stron Polski, tradycjami panującymi w ich domach.
Dlaczego nie spróbować?
Święta zatem budzą w nas zazwyczaj pozytywne odczucia. Zazwyczaj. Niedawno zadzwoniła do mnie Paulina - studentka ostatniego roku farmacji - prosząc o spotkanie. Jak się wkrótce okazało, miała poważny, zwłaszcza w obliczu zbliżających się świąt, finansowy problem. W przypadku Pauliny pożyczka od przyjaciółki nie mogła być brana pod uwagę, więc musiałyśmy zastanowić się nad innym rozwiązaniem. Ponieważ jest ona pracującą studentką, ma własne konto, wpadła więc na pomysł wzięcia świątecznego kredytu. „Tyle się teraz słyszy o takich kredytach, zwłaszcza w telewizji, coś w tym musi być, że ludzie z nich korzystają, dlaczego nie miałabym spróbować?” - mówiła podekscytowana. Wszelkie zawiłości ekonomiczne stanowią dla mnie samej wielką tajemnicę, ale intuicyjnie czułam, iż zapał Pauliny do realizacji tego pomysłu może być dla nas złym doradcą. Umówiłyśmy się więc na spotkanie z naszym kolegą Tomkiem, doradcą finansowym.
Pułapka czy szansa?
Już po pierwszych chwilach rozmowy zrozumiałyśmy, iż kredyty świąteczne to pułapka dla tych, którzy szybko potrzebują gotówki. Często więc zdarza się, iż podejmują oni decyzję bez uprzedniego zastanowienia się i nierzadko płacą za nią bardzo wysoką cenę. A okres przedświąteczny to istne żniwo dla banków, które co roku kuszą nowymi ofertami.
Bankowcy doskonale wiedzą, że jeśli potrzebujemy pożyczki, to zazwyczaj zależy nam również i na czasie, stąd nie przywiązujemy zbytniej wagi do wnikliwego przeczytania umowy. Środki masowego przekazu odgrywają na tym polu niemałą rolę, banki więc za ich pośrednictwem, bombardują nas różnego rodzaju promocjami. Wynika z nich, iż wzięcie takiego kredytu jest nie tylko bardzo proste, często nie wymaga się zbędnych dokumentów, wystarczy tylko dowód osobisty, sama zaś procedura skrócona jest do minimum, tak iż po kilkunastu minutach możemy być szczęśliwymi posiadaczami gotówki. W niektórych bankach możemy uzgodnić warunki kredytu nawet przez telefon. Niestety dopiero później zdajemy sobie sprawę z konsekwencji naszych działań.
Samo przyznanie kredytu może przebiec niemalże bezboleśnie, bowiem wiele banków obniża wymogi, dzięki czemu coraz więcej osób stać na szybki kredyt; mogą go zaciągnąć nawet osoby pracujące na umowę zlecenie czy umowę o dzieło. Jednak bądźmy pewni, że w zamian zapłacimy odsetki znacznie wyższe niż gdzie indziej. Co więcej, podpisując umowę w jakimś banku w pośpiechu, narażamy się na dodatkowe koszty w postaci usług, za które będziemy musieli zapłacić, jak np. ubezpieczenie czy za prowadzenie konta osobistego, a nawet prowizji za przyznanie kredytu, która może wynieść nawet ok. 5 proc. Wiele banków oprócz pułapek w postaci kredytów świątecznych szykuje także i inne, jak np. dołączanie do pożyczki karty kredytowej czy to z pewną sumą pieniędzy w prezencie, czy też z kuponami do wybranych sklepów.
Po rozmowie z Tomkiem Paulina postanowiła jeszcze raz przemyśleć kwestię wzięcia pożyczki na zakupy świąteczne, bo czy na pewno warto aż tak bardzo obciążać cienki studencki portfel?
Weronika Stachura