W ręku trzymałem bardzo starannie zaklejoną kopertę. Osoba, która mi to wręczyła, dodała: tu jest wszystko napisane. Szybko przejrzałem tekst napisany odręcznie: „Testament... otworzyć w obecności... nie prędzej niż 13 dni po mojej śmierci”.
Dobiega końca listopad, miesiąc szczególnie poświęcony pamięci o zmarłych. Pomału wyludniają się cmentarze. Z grobów bliskich usuwa się wypalone znicze i martwe kwiaty. Ci, którzy wygrali wybory, zajmują swoje gabinety i stanowiska. Życie wraca do normy. Handel przygotowuje się na święta Bożego Narodzenia. A ja proponuję... wrócić na cmentarz.
Umrzeć spokojnie to zachować serce wierzące w stanie łaski uświęcającej. Także zostawić po sobie materialny porządek. Ten porządek może się wyrażać w starannie poukładanych książkach, ale jeszcze bardziej w pozostawionym po sobie testamencie. I tu jest problem. W iluż rodzinach po śmierci bliskich rozwinęła się nienawiść tylko dlatego, że ojciec czy matka nie zostawili po sobie rozporządzenia, co i kto może zabrać i uczynić swoją własnością. I ludzka słabość bywa niekiedy tak wielka, że obojętne jest, czy po rodzicach zostało mało, czy dużo. Gdy rodzic od lat ciężko chorował i opiekę nad nim sprawowało jedno dziecko, sprawiedliwość nakazywałaby cały majątek lub znaczną jego część przekazać właśnie tej osobie. Ale bywa, że rodzeństwo ma inne pojęcie sprawiedliwości. Na wsiach, gdy rodzice przekazują gospodarstwo jednemu z dzieci, często nakazują po swojej śmierci – jak to się potocznie mówi – spłacić pozostałe rodzeństwo. I tu różnie bywa, choć jestem od tego problemu wolny, to jednak zdaję sobie sprawę, jak głęboką trzeba mieć wiarę i jak wielką miłość, by ten rodzaj niesprawiedliwości z serca przebaczyć. A trzeba.
Jan Paweł II i w tej kwestii zostawił nam przykład do naśladowania. Ojciec Święty swój testament pisał... 21 lat. Zostawił po sobie testament duchowy – wielkie świadectwo wiary i pokory – oraz testament materialny, wielkie świadectwo ewangelicznego ubóstwa. Ta niezwykła książeczka zaczyna się od słów: „W Imię Trójcy Przenajświętszej. Amen. «Czuwajcie, bo nie wiecie, kiedy Pan wasz przybędzie»”. A kończy po łacinie: „W ręce Twoje, Panie, oddaję ducha mego”.
Kończąc ten listopadowy felieton, proszę moich Czytelników o poważne przemyślenie poruszonego problemu. Umrzeć spokojnie to zachować serce wierzące w stanie łaski uświęcającej. Także zostawić po sobie materialny porządek, tę jedną kopertę, po otwarciu której po naszej śmierci rodzinę ogarnie miłość, a nie nienawiść.