Fundacja „Koalicja dla wcześniaka” dokłada wszelkich starań, aby oddziały noworodkowe mimo epidemii pozostały otwarte dla rodziców. Dlaczego to takie ważne?
– Proszę sobie wyobrazić, że pewna mama urodziła sześć tygodni temu bliźniaczki w 33. tygodniu ciąży, widziała je tylko parę minut, kiedy były zabierane do inkubatora. Od tamtej pory nie widziała swoich dzieci. Odciągnięte mleko zostawia w korytarzu, odbiera je pielęgniarka. Takie procedury obowiązują na oddziałach noworodkowych w czasie pandemii. Serca rodziców pękają, choć wielu z nich rozumie, że to dla bezpieczeństwa personelu neonatologicznego i leżących na oddziale dzieci. Na ogół rodzicem wcześniaka zostaje się znienacka. Karmienie mlekiem mamy jest szalenie ważne, bo dla wcześniaka mleko matki działa jak lek. Mamy wkładają wiele wysiłku w rozwinięcie laktacji, dzielnie walczą o każdą kroplę, kiedy nie widzą dzieci, nie czują ich zapachu, jest to o wiele trudniejsze. Część kobiet zastanawia się, czy jeśli po takiej długiej przerwie zobaczy swoje dziecko, to czy ono będzie traktowało ją jak obcego człowieka. W naszej fundacji dysponujemy badaniami dotyczącymi emocji towarzyszących rodzicom wcześniaków. Dojmującym uczuciem jest lęk, a także poczucie winy, gdyż mamy bardzo często właśnie siebie obwiniają o przedwczesne urodzenie dziecka. Jeśli nie mają możliwości zobaczenia dziecka, te wszystkie negatywne emocje rosną na potęgę. W opiece nad wcześniakiem ogromną rolę spełniają rodzice i nie jest to rola odwiedzającego. Neonatolodzy mówią o nich jako o niezbędnym ogniwie terapeutycznym. Nasza fundacja należy do europejskiej organizacji EFCNI (Europejskiej Fundacji na Rzecz Opieki nad Noworodkami). Prof. Maria Katarzyna Borszewska-Kornacka, prezes Koalicji, uczestniczyła niedawno w międzynarodowej telekonferencji. Okazuje się, że to globalny problem. Dlatego organizacja EFCNI wystąpiła do WHO z prośbą o rekomendację w tej sprawie i przywrócenie obecności rodziców wcześniaków na oddziałach intensywnej terapii.
A jak wyglądają działania fundacji na szczeblu ogólnopolskim?
– Wysłaliśmy pismo do Ministerstwa Zdrowia z prośbą o przyjrzenie się problemowi od strony systemowej. Zależy nam także, aby pokazywać dobre przykłady i inicjatywy oddolne w różnych placówkach. Dobre rozwiązanie zastosował np. warszawski szpital na ul. Karowej. Przy każdym inkubatorze zainstalowano kamery, a rodzic ma aplikację w telefonie, która pozwala mu oglądać dziecko przez godzinę dziennie. Jeśli mama siedzi z laktatorem, ściąga mleko i patrzy na maleństwo, to mleko to o wiele łatwiej popłynie, bo zadziałają emocje. Jednak są miasta, gdzie jest olbrzymi problem. Wszystkie ustalenia o zamykaniu oddziałów neonatologicznych leżą w gestii dyrektorów, nie ma odgórnego zakazu, ale nie ma też odgórnego zalecenia, które mówiłoby, że rodzic nie jest odwiedzającym, a terapeutą i powinien mieć dostęp do maluszka.
Jakie jeszcze problemy dla wcześniaków wynikają z sytuacji, w której wszyscy się znaleźliśmy?
– Bardzo często jest tak, że dzieci przedwcześnie urodzone, muszą odbyć szereg wizyt specjalistycznych. Stan epidemiologiczny również wpłynął negatywnie na tę kwestię. Lekarze, którzy pracują w różnych ośrodkach, mogą przenosić wirusa, w związku z tym pojawiło się zalecenie, aby ograniczyć wizyty do najbardziej pilnych. Opieka wielospecjalistyczna nad wcześniakiem musi być tak sprawowana, aby nie przepuścić żadnego momentu na wykrycie nieprawidłowości rozwojowych. Wiemy, że zarówno krajowy konsultant w dziedzinie neonatologii, jak i prezes Polskiego Towarzystwa Neonatologicznego starają się wypracować rozwiązanie, które pomoże tak zarządzić problemem, by nieco poluzować te rygorystyczne obostrzenia dla rodziców z zachowaniem bezpieczeństwa na oddziałach.