Logo Przewdonik Katolicki

Szymon - Boży szaleniec

Marek Weiss
Fot.

Szymon Lebiedziew urodził się 7 sierpnia 1964 r. w Grodzisku Wielkopolskim, jako najmłodszy z pięciorga rodzeństwa. Zmarł tragicznie w wieku 17 lat. Przed ukończeniem 5 lat został ministrantem i był nim do końca życia. W wieku 7 lat był już lektorem. W swoim kościele parafialnym pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Grodzisku wyróżniał się jako niezwykle pilny i pracowity ministrant,...

Szymon Lebiedziew urodził się 7 sierpnia 1964 r. w Grodzisku Wielkopolskim, jako najmłodszy z pięciorga rodzeństwa. Zmarł tragicznie w wieku 17 lat.

Przed ukończeniem 5 lat został ministrantem i był nim do końca życia. W wieku 7 lat był już lektorem. W swoim kościele parafialnym pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Grodzisku wyróżniał się jako niezwykle pilny i pracowity ministrant, służąc często samotnie do porannych Mszy św. Był również dobrym uczniem, nawet nad wiek dojrzałym, przez co nieraz nie znajdował zrozumienia wśród rówieśników.

Radosny oazowicz
Po ukończeniu szkoły podstawowej po raz pierwszy wyjechał na wakacyjne rekolekcje Ruchu Światło-Życie. Tam przeczytał tak ważne odtąd dla niego słowa z Pisma Świętego: „Zawsze się radujcie, za wszystko dziękujcie, bo taka jest wola Boża w Jezusie Chrystusie, Panu Waszym”. Bez reszty też poświęcił się pracy w Oazie. Jeździł na wakacyjne turnusy, jako uczestnik, a potem jako animator, pracował z grupami młodzieży m.in. w Poznaniu, Konarzewie, Ruchocicach. – Był niezwykle zaangażowany. To, co robił, robił z niespotykaną u tak młodego człowieka pasją. Młodzież traktowała go jak autentycznego świadka wiary – wspomina ks. Adam Wawro, ówczesny wikariusz w parafii w Ruchocicach. Z rąk ks. Franciszka Blachnickiego, założyciela Ruchu Światło-Życie, otrzymał błogosławieństwo jako dyplomowany animator i został przez niego wytypowany na ogólnoświatową Oazę do Rzymu. Nie dane mu już jednak było tam pojechać. – Byliśmy pod wrażeniem jego wielkiej wiary i entuzjazmu. Jestem przeświadczony o jego świętości [...]. To taki Boży szaleniec, współczesny Stanisław Kostka, który potrafił bezinteresownie jechać kilkaset kilometrów, aby komuś pomóc. Można do niego odnieść słowa z Księgi Rodzaju: „Wcześnie osiągnąwszy doskonałość, przeżył czasów wiele” – mówi ks. Jerzy Kaniewski, jeden z najbliższych przyjaciół Szymona z czasów oazowych. Ukończywszy szkołę podstawową, kontynuował naukę w LO im. Juliusza Słowackiego w Grodzisku Wlkp. Dodatkowo realizował wiele swych pasji: zajmował się ochroną przyrody, prowadził zespoły muzyczne, parał się fotografią, pisał wiersze, wysyłał setki listów do młodzieży.

Przewidywana śmierć
Według relacji matki, w wieku 9 lat po raz pierwszy wspomniał w rozmowie, że młodo zginie. Czy już wtedy chciał przygotować najbliższą sobie osobę (gdy miał 4 lata ojciec opuścił rodzinę) do tego, co miała przynieść przyszłość? Już starszy, po jednej z bezsennych nocy, ułożył wiersz, w którym napisał m.in. „W tych chwilach, które jeszcze do końca zostały nic złego się przecież wydarzyć nie może”. W innym wierszu dokładnie opisał okoliczności swojej śmierci, przenosząc jednak akcję do Teksasu. Podał w nim nawet przyczyny zgonu. Dokładnie takie same, jakie znalazły się w diagnozie lekarskiej po śmiertelnym wypadku, jakiemu uległ 13 lipca 1981 r. przy ulicy Warszawskiej w Poznaniu. Wpadł pod samochód wracając od kolegi.

W późniejszych latach dom rodzinny Szymona odwiedziło wielu oazowiczów, moderatorów, księży, którzy go znali. Przyjeżdżali, by podzielić się radosną nowiną, że Szymon pomógł im rozwiązać wiele skomplikowanych spraw.

Po Szymonie pozostały wiersze i listy pisane do przyjaciół. Niektóre z nich zostały opublikowane w wydawnictwach Ruchu Światło-Życie, m.in. w pozycji pt. „Dojrzeli do świadectwa wiary. Pamięć o świadkach – uczestnikach charyzmatu Światło-Życie”, Katowice 2001. Pozostały także świadectwa i wspomnienia o nim tych, którzy mieli okazję go poznać, którym pomógł w życiu; pełne wdzięczności, ciepła, życzliwej pamięci i modlitwy. „Szymon, jak św. Paweł był szaleńcem dla Chrystusa. Tutaj, na ziemi nie był u siebie. Ja wiem, jak bardzo tęsknił za niebem. Teraz wrócił do swojej Ojczyzny”, napisała jedna z oazowiczek kilkanaście miesięcy po jego śmierci.

Z tych materiałów wyłania się obraz nastolatka o wielu zainteresowaniach, ufnego, pełnego radości życia, ale i pytań, wątpliwości, tak naturalnych dla człowieka, zwłaszcza w tym wieku. Jednocześnie przemyślenia Szymona, które często świadczą o ważnym miejscu, jakie zajmowała w jego życiu modlitwa, cechuje niezwykła dojrzałość, a jego samego wielka ufność pokładana w Panu i gotowość niesienia pomocy innym. „Jeżeli decyduję się pisać o nim, to dlatego, by dać świadectwo, nieudolne przecież, o wielkiej miłości człowieka do Boga, o głębokiej radości przeżywania wiary”, czytamy w świadectwie o Szymonie ks. Jerzego Kaniewskiego, znającego go z Ruchu Światło-Życie.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki