Problem współpracy z SB abp. Wielgusa, ale także wiele innych, jak choćby sprawa red. Wołoszańskiego, zmusza do refleksji nad nieodrobioną lekcją historii ostatniego 60-lecia. Ewolucyjnemu przepoczwarzaniu się PRL-u w demokrację po 1989 roku nie towarzyszyła powszechna debata nad istotą systemu, w którym przyszło nam żyć.
Pojawiały się oczywiście poważne książki wielu wybitnych autorów i różnorakie opracowania historyczne, ale czy to wystarczy, abyśmy jako zbiorowość potrafili ocenić i odpowiedzieć sobie na pytanie, czym był czas między 1944 a 1989 rokiem?
Od początku swej działalności IPN publikuje książki i biuletyny opisujące tamten czas. Czym innym jest akademicka debata historyków czy socjologów, a czym innym pamięć zbiorowa. Tę, niestety, w o wiele większym stopniu niż poważne opracowania, kształtuje kultura masowa z filmami „Daleko od szosy”, „Popiół i diament” i innymi „kochanymi polskimi serialami”.
Także śledząc reakcje na sprawę nominacji abp. Wielgusa czy wydarzenia wokół książki ks. Isakowicza-Zaleskiego, można stwierdzić, że czym innym jest dostępna (jak widać nielicznym) wiedza historyczna, a czym innym zdolność do wyciągnięcia wniosków. Aby uniemożliwić jakąkolwiek próbę oceny, po 1989 roku z uporem powtarzano tezę, że osądzenie winnych zbrodni komunizmu i ujawnienie TW nieuchronnie przerodzi się w wojnę domową, a przecież w warunkach rewolucji nie naprawimy zrujnowanej gospodarki. Fałszywość tej tezy pokazały choćby doświadczenia niemieckie i czeskie.
Inne wytłumaczenie, równie kłamliwe, to teza, że „wszyscy byliśmy ubabrani”. Jest to nieuprawnione oskarżenie tych spośród nas i naszych bliskich, którzy w PRL-u zachowali zdrowy osąd tego, co przyzwoite, a co nie, co jest zdradą, a co honorem. Za takie wybory płaciło się na początku życiem czy torturami, więzieniem, utratą majątku, później zamknięciem drogi awansu, niemożnością znalezienia dobrej pracy, upokorzeniem, zepchnięciem do grupy obywateli II kategorii, również odmową wydania paszportu. Istniała też cała masa postaw pośrednich – pomiędzy jawnym uczestnictwem w strukturach partyjnych, świadomą lub mniej świadomą współpracą, skończywszy na kontestacji systemu czy próbie emigracji, choćby emigracji wewnętrznej.
Czy Polacy dziś nie powinni stanąć w sytuacji Izraelitów wracających z niewoli? Może powinniśmy przypomnieć sobie słowa encykliki „Divini Redemptoris”, w której Pius XI stwierdza, że komunizm jest w dotychczasowych dziejach ludzkości przypadkiem najbardziej perwersyjnego zła.