Ksiądz odpowiada ks. Tomasz Fot. Wychowałem się w katolickiej rodzinie. Jestem młody i nie mam jeszcze rodziny. Wiarę głęboką i myślę prawdziwą zacząłem odkrywać dopiero niedawno (...). Do tej pory była ona powierzchowna i bardzo tradycyjna w negatywnym znaczeniu tego słowa. Ograniczałem się do chodzenia do kościoła i czynienia od czasu do czasu dobrych uczynków. Na kazaniach... Wychowałem się w katolickiej rodzinie. Jestem młody i nie mam jeszcze rodziny. Wiarę głęboką i myślę – prawdziwą – zacząłem odkrywać dopiero niedawno (...). Do tej pory była ona powierzchowna i bardzo tradycyjna – w negatywnym znaczeniu tego słowa. Ograniczałem się do chodzenia do kościoła i czynienia – od czasu do czasu – dobrych uczynków. Na kazaniach często słyszę, że musimy zrobić to czy tamto, aby dobro, które czynimy, stało się naszym atutem po śmierci, w czasie sądu. Jednak mam wątpliwości, czy tylko na tym, aby być poprawnym moralnie, polega nasza wiara w Jezusa? Radek Rzeczywiście, czasami zdarza się, że możemy bardzo redukować chrześcijaństwo, zamykając je w stwierdzeniu, że być dobrym chrześcijaninem znaczy być po prostu dobrym człowiekiem, a wierzyć znaczy wykonywać dobre uczynki. Jednak tego typu podejście jest znacznym uproszczeniem i redukowaniem wiary do moralności. Jeżeli wiarę ograniczymy tylko do moralizmu, wtedy staje się ona trudna i nie do zniesienia. Zamiast otwierać nas na świat, na drugiego człowieka, ale przede wszystkim na Boga, sprawia, że skupiamy się na sobie i na swojej doskonałości lub raczej niedoskonałości, którą własnymi siłami staramy się uporządkować. Takie podejście może rodzić w człowieku duchowe kompleksy i zamiast inspirować do pracy nad sobą, spycha w dół niespełnionych duchowych ambicji. Świat wokół nas zaczyna być zbudowany z zakazów i nakazów – moralnych ram – w które musimy się zmieścić, inaczej nasze zbawienie staje pod znakiem zapytania. Taki stan rzeczy może brać swój początek w tym, że kiedy byliśmy dziećmi mówiono nam, że musimy być dobrzy, musimy wykonywać dobre uczynki, aby dostać się do nieba. Zdolność abstrakcyjnego myślenia dzieci jest ograniczona, więc na pewnym etapie w taki sposób – konkretny – trzeba mówić o wierze. Jednak musi przyjść moment, kiedy należy przejść w swoim myśleniu o wierze nieco wyżej. Trzeba nawiązać relację z Bogiem, żywym Jezusem Chrystusem, który chce wejść w moje życie i ofiarować mi największy dar – zbawienie. Jednak to wiele nas kosztuje, to jest o wiele bardziej wymagające – wpuścić Chrystusa do swojego życia, do każdej dziedziny, mówiąc „bądź wola Twoja”. Jest to o wiele trudniejsze do wykonania, niż powstrzymanie się od niejedzenia mięsa w piątek czy nieprzeklinania. Wymaga to od nas większego zaangażowania i poświęcenia. Wyjść z dosyć egoistycznego pragnienia bycia doskonałym moralnie, za co otrzymamy „egoistyczne” niebo, ku całkowitemu oddaniu się Chrystusowi, ku zostawieniu wszystkich ludzkich zabezpieczeń szczęśliwego życia w imię zaufania do Jezusa. Takie oddanie się Chrystusowi powoduje, że zmienia się nasze serce, że patrzymy oczyma Chrystusa, że zaczynamy myśleć jak Chrystus, zaczynamy mówić jak Chrystus, że nasze serce staje się coraz to bardziej Chrystusowe, że sami stajemy się jak On. Świadomi własnej słabości potrafimy radować się wiarą, bo wiemy, że wszystko zależy od Pana, z którym łączy nas coś więcej niż tylko idealnie moralne, pozbawione błędów życie.