Logo Przewdonik Katolicki

Ksiądz odpowiada

ks. Jan
Fot.

Często mówi się o obowiązku Mszy św. Obowiązki traktuję jako zło konieczne jak większość znanych mi osób. Nikt nie mówi o obowiązku jedzenia, spania itp., a tak często mówi się o obowiązku spotkania z Bogiem. W Piśmie Świętym rozmowa z Panem zawsze przecież była uważana za łaskę, przywilej. Dlaczego więc uczestnictwo w Eucharystii tak często...

Często mówi się o „obowiązku” Mszy św. Obowiązki traktuję jako zło konieczne – jak większość znanych mi osób. Nikt nie mówi o obowiązku jedzenia, spania itp., a tak często mówi się o „obowiązku” spotkania z Bogiem. W Piśmie Świętym rozmowa z Panem zawsze przecież była uważana za łaskę, przywilej. Dlaczego więc uczestnictwo w Eucharystii tak często sprowadza się do obowiązku?
Karolina


Bardzo zgrabnie to ujęłaś. Mnie też denerwuje mówienie o Mszy tylko jako o obowiązku, przykrym na dodatek. Niestety, trzeba przyznać, że takie właśnie traktowanie modlitwy i Eucharystii jest mocno zakorzenione w mentalności katolików. Może to przyczynia się też do zaniedbywania Mszy?

Odwołałaś się do Pisma Świętego, a więc do tradycji biblijnej. W niej rzeczywiście spotkanie z Bogiem było traktowane jako coś wyjątkowego, jako radość i szczęście. Podejście do wiary było niezwykle emocjonalne. Dla tamtych ludzi wiara nie była systemem prawd, lecz osobistą głęboką więzią z Bogiem.

Na to wszystko nałożyła się cywilizacja łacińska, z rzymską logiką, sumiennością i poczuciem obowiązku. Jednak ludzie wtedy inaczej to traktowali. To był obowiązek serca, wynikający właśnie z głębokiej emocjonalnej więzi z Panem Bogiem. Nastąpiło nieznaczne przesunięcie aspektu. Z czasem się ono pogłębiało, doprowadzając do obecnego stanu. Został obowiązek, zabrakło więzi uczuciowej.

Przemiany cywilizacyjne prowadzą ku przemianom mentalności. Zwróciliśmy większą uwagę na nasze uczucia. Racjonalizm doprowadził do systemów skrajnych i obowiązkowość wyraźnie przestała nam pasować do sfery religii. I bardzo dobrze, bo jak słusznie zauważyłaś, chodzi tu o miłość, a nie tylko o obowiązek. Ze starym sposobem myślenia i mówienia jednak trudno zerwać. Skojarzenie obowiązku i Mszy św. zbyt długo funkcjonowało w naszych wyobrażeniach. Dlatego jeszcze tak wielu księży wyraża się w ten sposób i wielu ludzi tak uważa.

Myślę jednak, że sedno sprawy tkwi o wiele głębiej. Nasza religijność jest w dużej mierze strasznie płytka i ograniczona do spełniania formalnych wymagań wiary. Prawdziwa więź z Bogiem, miłość do Jezusa wymaga od człowieka sporego wysiłku i zaangażowania emocjonalnego. Wielu ludzi niestety tego nie chce i nie potrafi. Proszę mi wierzyć, że wielokrotnie i w różnych grupach rozmawiałem na ten temat. Dla niektórych miłość do Pana Boga była czystą abstrakcją. Oni uważają, że jak przyjdą przed świętami do spowiedzi, jak będą – zazwyczaj – na Mszy niedzielnej, to w zupełności wystarczy. Najbardziej boli, że ludzie nie odczuwają pragnienia głębszej więzi z Bogiem.

Inną tragiczną pomyłką jest fakt zapominania o tym, że miłość wymaga odrobiny poświęcenia, że powinna być miłością ofiarną. Obecność na Mszy to ofiara z własnego czasu, wysiłku, uwagi, czasem zmęczenia i zniechęcenia. To nasz dar dla Chrystusa. Poświęcenie i ofiara zostały oddzielone od dzisiejszego rozumienia miłości, jakby z nią nie miały nic wspólnego. W powszechnym rozumieniu miłość stała się zjawiskiem bardzo egoistycznym.

Proszę Cię, byś modliła się o głębszą wiarę, byśmy na Mszę św. chodzili z miłości, a nie z poczucia obowiązku.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki