Logo Przewdonik Katolicki

Ksiądz odpowiada

ks. Jan
Fot.

(...) Na lekcji historii nauczyciel bardzo dokładnie omówił wyprawy krzyżowe. Średniowiecze to jego konik i lubi o tym opowiadać. Dziwię się, że Kościół nie potępił tych wypraw. Przecież to chyba w ogóle niezgodne z zasadami chrześcijańskimi? Zamiast miłości i pokoju wojna i takie okrucieństwa. Na dodatek te wszystkie kłótnie między krzyżowcami, zepsucie....

(...) Na lekcji historii nauczyciel bardzo dokładnie omówił wyprawy krzyżowe. Średniowiecze to jego „konik” i lubi o tym opowiadać. Dziwię się, że Kościół nie potępił tych wypraw. Przecież to chyba w ogóle niezgodne z zasadami chrześcijańskimi? Zamiast miłości i pokoju – wojna i takie okrucieństwa. Na dodatek te wszystkie kłótnie między krzyżowcami, zepsucie. To chyba ciemna karta w dziejach Kościoła, prawda? Bo przecież nie można w żaden sposób usprawiedliwić tego, co się tam działo.
Maciek

Z całym szacunkiem wobec Twojego nauczyciela i wobec Ciebie, ale myślę sobie, że nawet podczas kilku lekcji w szkole nie można oddać całej złożoności tego niezwykłego zjawiska, jakim były wyprawy krzyżowe. Nie spieszyłbym się też z tak szybką oceną. To nie jest pojedyncze zdarzenie, które mniej więcej jednoznacznie można określić jako dobre lub złe. Wyprawy krzyżowe trwały dosyć długo, przebiegały w rozmaity sposób. Uczestniczyło w nich wiele tysięcy ludzi. Nie można więc tu wszystkiego sprowadzać do wspólnego mianownika.

Pragnę zwrócić Twoją uwagę na kilka aspektów tego zjawiska, które, być może, pozwolą Ci inaczej spojrzeć na ten problem. Najpierw musimy pamiętać, że ówcześni mieszkańcy Europy byli w zasadzie półdzicy. Sam fakt chrystianizacji początkowo niewiele zmienił. To ciągle byli ludzie, którzy z ochotą rabowali i mordowali, którzy toczyli niezliczone wojny i utarczki między sobą. Wiele w nich było okrucieństwa i żądzy zysku. Kościół próbował jak tylko mógł zmieniać te zwyczaje. Starał się wychowywać ludzi, pokazywał inne wartości. Próbował tę dzikość i agresję oswajać. SPrzyczyniał się do tego ideał rycerza jako tego, kto miał służyć innym. Bronić słabych, dbać o honor, opiekować się bezbronnymi. W praktyce różnie to wyglądało. Zresztą w praktyce nasze chrześcijańskie życie zawsze różnie wygląda. Wyprawy krzyżowe – poświęcenie się dla ideałów, walka o święte miejsca, pielgrzymka – to był kolejny sposób. Zamiast toczyć bratobójcze wojny chrześcijanie potrafili się zjednoczyć. I to na pewno była ich olbrzymia zasługa. Owszem, wielu krzyżowców nie zasługiwało na to miano. A równocześnie wielu z nich poprzez swoją wyprawę doświadczyło nawrócenia, głębszej więzi z Bogiem i przemiany ducha. Trudno oszacować, dla jak wielkiej grupy ludzi to jednak było pogłębienie wiary.

Pragnę też zaznaczyć, że było nie było, muzułmanie rozpoczęli ten konflikt. Zresztą z bardzo podobnych pobudek. Chodziło i o szerzenie islamu, i trochę o zdobycie łupów. Nie zapominaj, że Maurowie opanowali Hiszpanię. Gdyby nie powstrzymał ich Karol Młot pod Poitiers, to nie wiadomo, jak dalej potoczyłyby się dzieje Europy.

Na koniec proszę pamiętaj, że nie powinniśmy z perspektywy naszych czasów oceniać tamtych wieków. Świat się zmienił, ludzie trochę też. Mówimy, że jesteśmy dziś bardziej cywilizowani. Przynajmniej staramy się być. To dzięki naszym przodkom, którzy budowali uparcie tę cywilizację, wśród błędów, pomyłek, błądzenia, szukając tego, co zbliża do Pana Boga i do drugiego człowieka.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki