Ty jesteś oczekiwaniem moim
Adam Orsini
Fot.
Są różne czekania. Doświadczamy ich wielokrotnie. Dziecko czeka na dorosłość. Chłopiec czeka na dziewczynę. Dziewczyna czeka na chłopca, tego jedynego, o którym marzy. Młodzi małżonkowie oczekują pierwszego dziecka, starsi wnuka.
Czeka się na dyplom ukończenia studiów, lepszą pracę, awans, własny dom, urlop. Skala przeżyć i doznań związanych z oczekiwaniem jest ogromna....
Są różne czekania. Doświadczamy ich wielokrotnie. Dziecko czeka na dorosłość. Chłopiec czeka na dziewczynę. Dziewczyna czeka na chłopca, tego jedynego, o którym marzy. Młodzi małżonkowie oczekują pierwszego dziecka, starsi wnuka.
Czeka się na dyplom ukończenia studiów, lepszą pracę, awans, własny dom, urlop. Skala przeżyć i doznań związanych z oczekiwaniem jest ogromna. Jednym towarzyszy radość i uśmiech, innym niepokój, nerwowość, strach, ból. A z każdym wiąże się nadzieja, która pozwala pokonać czas, łagodzi złe przeżycia i przenosi człowieka w przyszłość, w czas spełnienia.
Wśród wszystkich ludzkich czekań, jedno jest najważniejsze czekanie na Boga. Towarzyszy ono przez wieki wszystkim pokoleniom i każdemu człowiekowi z osobna. Przewija się w historii ludzkości jak refren pieśni o człowieku i stworzeniu. To "czekanie na Boga" leży u samych podstaw człowieczeństwa, jest nierozerwalnie związane z istotą myślącą. Staje się ważnym przedmiotem specyficznie ludzkiej czynności refleksji. Upragnieniem ludzkiej duszy nazywa to oczekiwanie prorok Izajasz (por. Iz 26,8).
Pachnie Bożym Narodzeniem
Ulice, wystawy sklepów, okna domów rozjarzyły się już dawno kolorowymi światłami. Już pachnie Bożym Narodzeniem, choć do świąt jeszcze tydzień. Im bliżej świąt, tym ludniejsze stały się ulice, ogarnął nas szał zakupów, żeby zdążyć z paczką, żeby nie zapomnieć o nikim, żeby chociaż w ten sposób poczuć upragnioną bliskość tych, których kochamy i do których tęsknimy. W tym przedświątecznym chaosie może nam umknąć to, co stanowi treść czterech przedświątecznych tygodni. Czekając na święta, czekając na choinkę, czekając na karpia, łatwo zapomnieć o tym, że przecież mamy czekać na Niemowlę, owinięte w pieluszki i położone w stajni, bo nie było dla Niego miejsca wśród ludzi. A to Ono właśnie, a nie świąteczne wzruszenia, stanowi przedmiot odwiecznych tęsknot ludzkości.
Tęsknoty i nadzieje
Choć świadomość oczekiwania pojawia się w nas może bardzo rzadko, to jednak nie sposób zaprzeczyć istnieniu w człowieku jakichś szczególnych tęsknot i wielkich nadziei. Ukryte w najgłębszych pokładach osobowości są specyficznym składnikiem ludzkiej egzystencji. Gdyby ich zabrakło, nie pomógłby żaden psychiatra czy psychoanalityk.
Bywa, że w momentach załamań, depresji, przygnieceni ciężarem życiowych problemów, w pogoni za złudnym szczęściem, zanurzeni w grzechu czy dotknięci cierpieniem nie czujemy Boga, trudno przychodzi nam uwierzyć w Jego obecność obok nas, a wręcz wątpimy w Jego istnienie. I nawet jeśli nie wkraczamy wprost na drogę totalnej negacji Boga, trudno nam uwierzyć, że On jest tuż, że nie jesteśmy mu obojętni, że jest obecny w naszych dziejach, tak osobistych, jak i społecznych. Im bardziej jesteśmy doświadczani, tym łatwiej nam przyjąć, że jeśli nawet JEST, to przecież nie zwraca na nas uwagi. Nie jest to jakaś nowa odkrywcza postawa. Doświadczali jej ludzie wszystkich czasów. Nie ustrzegł się jej także biblijny Hiob, do którego jeden z przyjaciół kieruje radę: Choć mówisz, nie zwraca uwagi! u Niego sprawa, na Niego czekaj!
Pragniemy szczęścia
Ludzkie oczekiwanie na Boga najczęściej wypełniają prośby. Tyle mamy do Niego spraw! Wyczuwając przygodność naszego bytu, słabość istnienia, prowizoryczność egzystencji, a czasem również iluzoryczność pragnień i dążeń, odwołujemy się do Absolutu. Ale jakże często to nasze wołanie źle ustawiamy. Chcielibyśmy, żeby On odezwał się natychmiast, by zareagował. Chcielibyśmy ograniczyć nieskończoność Boga ludzkimi ramami, podporządkować Go sobie, sprowadzić do ludzkich wymiarów i narzucić własne plany. Nie wiemy, że nasze czekanie musi być na miarę wielkości Nieskończonego. Wielkim czekaniem czekałem na Pana i skłonił się ku mnie i wysłuchał kiedy wołałem - zwierza się Dawid w jednym ze swoich psalmów.
Pragniemy szczęścia, dążymy do niego, staramy się o nie. Ale nie wiemy, na czym ono polega, jak je znaleźć i zatrzymać. Często to, co wydaje się szczęściem, nagle rozpada się, rozwiewa jak mgielny obłok i pozostaje tylko wspomnienie, czasem żal, a zawsze nowa, niezaspokojona tęsknota. Idziemy trochę jak ślepcy i gdy już, już wydaje nam się, że teraz to na pewno jesteśmy w posiadaniu prawdziwego szczęścia, nagle otwieramy zdziwione oczy i zrezygnowani powtarzamy za biblijnym Hiobem: "Czekałem na szczęście - a przyszło zło, szukałem światła - a nastał mrok (Hi 30,26). I może dopiero wtedy przychodzi refleksja, że istnieje dawca prawdziwego szczęścia Bóg sam. Nieraz trzeba Jego dotknięcia, nawet bolesnego, byśmy to zrozumieli.
Nasze wołanie
Cztery krótkie tygodnie Adwentu urastają do miary symbolu tysięcy lat oczekiwania na przyjście Obiecanego. Wymagają więc postawy skierowanej bardziej ku naszemu wnętrzu niż na zewnętrzną oprawę zbliżających się świąt. Istotne przesłanie Adwentu stanowi wezwanie do nawrócenia i przemiany życia. I nie chodzi tu tylko o to, by przestać plotkować, pić, kraść, kłamać. Chodzi o zmianę całego sposobu myślenia, o zmianę mentalności.
Nasz stosunek do Boga wyraża się w stosunku do drugiego człowieka. Kto mówi, że kocha Boga, a bliźniego ma w nienawiści, ten jest kłamcą. Kto często i chętnie powołuje się na wartości chrześcijańskie i katolickie, a krzywdzi człowieka, oczernia go, poniża, wykorzystuje, nie potrafi zdobyć się na gest przebaczenia, nie umie wznieść się ponad ludzką podłość - jest kłamcą.
Marana tha - Przyjdź, Panie! Mimo pesymistycznego nieraz obrazu współczesnego świata, w tym tęsknym wołaniu wyraża się odwieczne pragnienie ludzkiej duszy i odwieczne oczekiwanie ludzkości. Jest to bardzo często wołanie z otchłani zła, w świecie, który ludzie uczynili karykaturą Bożej myśli. Zagubiony w tym świecie człowiek woła: Przyjdź! bo Ty jesteś oczekiwaniem moim, Panie, nadzieją moją od młodości.