Jednym z zasadniczych celów rozpoczętego Synodu Diecezjalnego jest przemyślenie i wprowadzenie w życie katechezy dorosłych. Wprawdzie istnieje także wiele innych ważnych i naglących spraw, które można by powiązać z synodem, ale ta wydaje mi się szczególnie paląca i trudna. O ile bowiem istnieje system katechezy dziecięcej i w części także młodzieżowej, o tyle brak w naszych parafiach integralnej i systematycznej katechezy dla osób dorosłych, która pogłębiałaby wiarę raz otrzymaną na chrzcie świętym.
"Każdy, który pije [tylko] mleko, nieświadom jest nauki sprawiedliwości, ponieważ jest niemowlęciem. Przeciwnie, stały pokarm jest właściwy dla dorosłych, którzy przez ćwiczenie mają władze umysłu udoskonalone do rozróżniania dobra i zła" (Hbr 5,13-14). Jest sprawą oczywistą, że wszyscy chrześcijanie, a nie tylko dzieci, mają prawo do katechezy i to nie okazyjnej (takiej na przykład, jaka dokonuje się w ruchach, stowarzyszeniach czy organizacjach katolickich, przy okazji katechezy sakramentalnej, czy związanej z rokiem liturgicznym, bądź związanej ze szczególnymi wydarzeniami z życia Kościoła i społeczeństwa), ale do całościowej, harmonijnej i spójnej, dzięki której Ewangelia mogłaby przenikać wszystkie wymiary życia człowieka. "Wspólnota wiary nie może uważać się za prawdziwie chrześcijańską, dopóki nie będzie w niej obecna katecheza obejmująca wszystkich, z jednoczesnym uznaniem katechezy dorosłych jako centralnej" (Katecheza dorosłych we wspólnocie chrześcijańskiej, 25). Życie bowiem jest tworzeniem, a tworzenie nie jest niczym innym jak rozdawaniem się, życie nie jest więc niczym innymi, jak tylko miłością. Mimo tego, że cytowany przed chwilą dokument Międzynarodowej Rady ds. Katechezy ukazał się w 1990 roku, sprawa nie posunęła się wiele do przodu. Owszem, były dyskusje, sympozja i artykuły, nietrudno jednak nie zauważyć, że o ile sprawa katechezy dzieci i młodzieży przedstawia się dostatecznie dobrze, to kwestia organicznej katechezy ludzi dorosłych szwankuje.
Być może taki stan rzeczy jest wynikiem wielowarstwowości problemu i różnorodności form katechizacji, a nawet ewangelizacji, które należałoby uruchomić. Fakt pozostaje faktem: trzydzieści, czasami czterdzieści, w wyjątkowych wypadkach pięćdziesiąt procent dorosłych uczestniczy w tej formie katechezy, która związana jest niedzielną Mszą Świętą. Reszta pozostaje na boku, mimo że polska dusza z natury jest duszą religijną. Nie uczestniczy, albo też nie chce uczestniczyć w procesie stałej formacji, której domagamy się także od kapłanów aż do grobowej deski.
Zdajemy sobie jasno sprawę, że tego rodzaju katecheza nie może być kopią katechezy dziecięcej. Nie może też polegać na samym zdobywaniu wiedzy i religijnym wykształceniu, jakie może zapewnić na przykład wydział teologiczny. Ubogim byłoby życie duchowe, gdyby je wypełniało tylko to, co możemy poznać małym okienkiem ludzkiego rozumu. Nie może ograniczać się też do nieformalnych i przypadkowych spotkań, które odbywają się bez dalekosiężnych celów. Winna ona raczej wprowadzać prosto, w sposób wyraźny i organiczny na drogę wiary albo pogłębiać tę wiarę, która będzie podtrzymywana przez słuchanie Słowa Bożego, jego celebrację i posługę miłości - żywe świadectwo. Może ona dokonywać się nie pojedynczo, ale we wspólnotach stanowiących wsparcie dla osób katechizowanych.
Pierwszym problemem jest więc grono ludzi, którzy mają być katechizowani. Zdając sobie sprawę z ich różnorodności, trzeba wziąć pod uwagę przynajmniej trzy grupy: dorosłych nieochrzczonych, którzy potrzebują ewangelizacji, czyli doprowadzenia do spotkania z Chrystusem, dorosłych ochrzczonych, którzy oddalili się od wiary lub mają braki w procesie chrześcijańskiego wtajemniczenia, wreszcie dorosłych ochrzczonych szczerze pragnących pogłębienia swojej wiary.
Drugą sprawą będzie grono katechistów, świadków wiary, ludzi przygotowanych do pracy ewangelizacyjnej lub katechetycznej z wymienionymi grupami osób ewangelizowanych lub katechizowanych. W tym gronie winni znaleźć się wybrani i przygotowani do tego zarówno kapłani, osoby życia konsekrowanego, jak i wierni świeccy. Nie da się tego wszystkiego przeprowadzić bez uformowania wspólnot ewangelizacyjnych, które będą wspierać szczególnie tych, którzy są ewangelizowani.
Trzecią kwestią będzie sprawa szkoły ewangelizacji i katechizacji dorosłych, która w swoim programie byłaby zdolna przygotowywać dorosłych katechistów do pracy przynajmniej na jednym z trzech poziomów katechezy dorosłych, która winna mieć charakter organiczny i systematyczny (w katechezie ewangelizacyjnej, katechezie uzupełniającej lub katechezie stałej).
Drogi dotarcia do osób dorosłych, szczególnie tych, którzy są pogubieni i nie utożsamiają się z parafią, winny prowadzić przez środowiska, z którymi osoby te się identyfikują: bądź to przez wspólnoty (na przykład kamienica, kluby, szpital, więzienie, matki z dzieckiem, rodzice dzieci pierwszokomunijnych, rodzice bierzmowanych, miejsca ludzkiej aktywności), bądź przez kulturę (przedszkole, szkołę, uniwersytet, świat kultury, media). Wszędzie tam, gdzie upada duch religijny, koniec końców upadnie także kultura, zaś przetrwanie narodu zależy w pierwszym rzędzie od poziomu jego kultury.
Nie można też zapomnieć o roli, jaką w tym procesie miałaby odgrywać parafia, z księżmi, ruchami i stowarzyszeniami, które mają swoje ścieżki i pola działania, niekoniecznie zawsze otwarte na tych, którzy stoją z daleka. Którzy wyrastają formowani przez bieżącą antykulturę do spontaniczności, nastawienia na branie i zaspokajanie swoich zachcianek, do odrzucania wszelkiego rodzaju więzów i ofiary, bez których nie da się stworzyć stabilnego społeczeństwa. Którzy właśnie z tego tytułu, zwiększania pragnień i niemożności ich zaspokojenia, popadają w beznadzieję.