30 kwietnia 2009 roku mija trzecia rocznica śmierci werbisty o. Mariana Żelazka - „ojca trędowatych i ubogich w Puri”.
Jego przesłaniem było: „Nie jest trudno być dobrym, wystarczy tylko chcieć”. Te słowa stały się w jego życiu podstawą w służbie głoszenia Ewangelii słowem i czynem. Mimo tragicznych doświadczeń wojennych i doznanych cierpień obozowych (Gusen, Mathausen, Dachau) patrzył na ludzi z ufnością, miłością, optymizmem i konsekwentnie podejmował swoją misję.
56 lat dla Indii
Indie były jego drugą ojczyzną, której ofiarował 56 lat życia. Jego mi
sją było prowadzić tych, którzy odkrywali Słowo Bożego przez pokłady ludzkich cierpień, by dawać im nadzieję na lepsze życie i by czuli się użytecznymi, mogąc stanowić o sobie samych. Jego służba była prawdziwym świadectwem gorliwego ucznia Boga – w tym wyrażała się wielkość pokornego i pokora wielkiego.
To bycie w jedności opisywał sobą, swoją postawą. Przywracał bicie serca ludziom chorym na trąd. Tym, co nie chcieli już żyć, dodawał sił, by się podnieśli. Przywracał im nadzieję na życie w pełni. Najpierw leczył dusze, a potem ciała. Był im „światłem w ciemności”. Szybko mu zaufali i weszli do serca swojego „BAPA” - ojca, a potem chodzili za nim jak za samym Chrystusem.
Wioska trędowatych
Ojciec Żelazek założył „Wioskę trędowatych”, gromadząc wszystkich podopiecznych w „Edenie miłosierdzia” z najlepszym wyposażeniem, na jakie było go stać, dzięki ofiarności ludzi wielkiego serca. Był o nich spokojny, bo mieli swoje „m”. Na miejscu był szpitalik z medyczną obsługą, kuchnia miłosierdzia, piekarnia, warsztaty pracy, ogrodnictwo, kurza ferma, szkoła i wiele innych rzeczy niezbędnych do życia. Ofiarował im bezpieczne życie. By dopełnić szczęścia, pomyślał też o źródłach wody.
Miał zawsze marzenia i z konsekwencją je realizował. Ostatnim z tych marzeń było Centrum Dialogu i Duchowości św. Arnolda (Ishopanthi Ashram - Aśram Uczniów Chrystusa).
Czas dla Jezusa
Ze wzruszeniem powracam do wspomnień o ojcu Marianie. Bywałam przy nim, kiedy mnie potrzebował. Codziennie rano o 7.30 była Msza św. w kapliczce na terenie aśramu. Ten bukiet modlitewny rozsiewał zapachy pomyślności na cały dzień. Po modlitwie porannej nakazywał iść na śniadanie, a sam oddalał się i kroczył w samotności… Właściwie wychodził na spotkanie z Jezusem. Nucił słowa modlitwy w obecności swojego „Ulubieńca – Jezusa”.
Ten, co daje nadzieję
Hindusi go kochali. Widziałam, z jakim wzruszeniem wpatrują się w tego, co daje nadzieję. I jak dotykają wzrokiem swojego „guru”, by z kolei on za pośrednictwem swojego, czyli Jezusa, wyprosił miłosierdzie dla spraw zapisanych w sercach ludzkich.
Kiedy patrzyłam na ojca Mariana, rysował się obraz „świętego między nami”. Zauważony został przez hindusów nie tylko za umiłowanie posługi ubogim i cierpiącym. Wiedzieli, że to duchowość doprowadziła go do odkrycia oblicza Jezusa w ubogich. Z wielkim szacunkiem odnosili się więc do niego nawet kapłani hinduscy, obdarzając go honorowym tytułem bramina.
Wielkim szczęściem o. Żelazka było to, że doczekał w 2006 roku konsekracji Centrum Dialogu i Duchowości - świątyni, gdzie uczestnicy różnych wyznań, także ci, co szukają Jezusa – mogli podejmować tzw. dialog społecznego zaangażowania, którego istotą jest podejmowanie działań w obronie podstawowych praw człowieka takich jak narodziny, godne życie, wolność, szacunek dla człowieczeństwa, kultury i pokoju. Uważał, że te zasady będą respektowane, gdy na ich straży będą stali solidarnie wyznawcy różnych religii, którzy mają być razem, aby się modlić świadcząc, iż „centrum ich życia wyznacza Bóg”. Tworząc swój aśram nie nazwał go „aśram chrześcijan”, ale „aśram uczniów, którzy idą za Jezusem”. Było to więc miejsce dla tych, którzy naśladują Jezusa, a nie koniecznie stali się już chrześcijanami.
Duchowe bogactwo
Miałam wielką radość być przy świętobliwym misjonarzu w Puri w Indiach. Przyglądałam się z atencją, jak ogarnia płaszczem miłości swoich podopiecznych i tych, którzy jeszcze nie byli gotowi pójść na nim. Bogactwo duchowe rozsiewał z siły Ducha Świętego i Miłosierdzia Jezusowego. Najbiedniejsi z biednych odważnie i bez bojaźni zaufali mu jak ojcu i pokochali go. To samo dotyczyło również hierarchów innych religii. Nazywali go „ojcem trędowatych”. Ojciec Marian, wielki duchem, zawsze był przy potrzebujących i umierających, a jednocześnie zjednoczony był z Jezusem. Wszyscy to czuli.
Spotkanie z nim to dla mnie łaska i zadnie. Trzeba świadczyć o uświęcających uczynkach człowieka, któremu Pan Bóg powierzył opiekę nad zagubionymi w świecie ludźmi, szukającymi nadziei na lepsze życie.
Ten świątobliwy pustelnik nauczył mnie zgłębiać wiarę, a Opatrzność zachęciła, by tak jak on bez lęku zbliżyć się do ludzi dotkniętych trądem, którzy zawierzyli ojcu Marianowi, że wszyscy jesteśmy dotykalni i wszyscy jesteśmy dziećmi Bożymi. On sam był człowiekiem bardzo schorowanym, a swoje cierpienie łączył z krzyżem Jezusa, który przez zmartwychwstanie przyniósł człowiekowi odrodzenie i nadzieję, że cierpienie niesie w sobie tajemnicę zbawienia.
Po wielu miesiącach ataków na wspólnoty chrześcijańskie w Indiach i w związku z ogromnymi zniszczeniami potrzebna jest stała pomoc modlitewna i materialna dla „Wioski trędowatych”. Wsparcia można udzielać na konto:
Referat Misyjny Księży Werbistów
Kolonia 19, 14-520 Pieniężno
Nr rachunku 42124012261111000013959119
Cel darowizny: Dzieło O. M. Żelazka