W Rzymie rozpoczął się Synod biskupów na temat Eucharystii. Jego hasłem są słowa: "Eucharystia - źródłem i szczytem życia oraz misji Kościoła". Dobrze by było, gdybyśmy z okazji tego ważnego wydarzenia eklezjalnego uczynili sobie kilka prezentów ożywiających nasze uczestnictwo w Eucharystii.
W wielu miejscach naszego kraju wierni zupełnie przestali śpiewać podczas Mszy Świętych. Często także nie odpowiadają na najbardziej podstawowe wezwania kapłana. Nie trzeba wiele, aby to zmienić. Wystarczyłaby obecność kogoś, kto prowadziłby śpiew oraz przeczytałby krótki komentarz przybliżający znaczenie gestów i słów.
Warto pamiętać, że Eucharystia zawiera podwójne zaproszenie. Pierwsze dotyczy uczty Słowa Bożego, które jest proklamowane w zgromadzeniu. Staje się ono słowem relacji tzn. w momencie czytania wychodzi z ust Pana Boga i dociera do uszu słuchaczy. Stojąc za ołtarzem, obserwuję osoby wchodzące do kościoła na Mszę Świętą w trakcie liturgii Słowa, czasem nawet po Ewangelii. To w gruncie rzeczy przeskok najważniejszego momentu Eucharystii, w którym Bóg mówi do swojego ludu, posługując się głosem i wargami lektora. Nie odcinać się od kontaktu ze Słowem Bożym, to wspaniałe postanowienie z okazji Roku Eucharystii.
Kolejny prezent dotyczy pełnego udziału w uczcie Ciała i Krwi Chrystusa. Sam odstęp czasowy dzielący nas od ostatniej spowiedzi nie czyni nas automatycznie niezdolnymi do przyjmowania Komunii Świętej. Zakorzenił się jednak w Kościele nawyk, który polega na przystępowaniu do stołu Pańskiego w wielkie święta. Poprzedza go spowiedź na zasadzie pospolitego ruszenia przy okazji rekolekcji. Tymczasem normą powinien stać się udział we Mszy Świętej powiązany z regularnym przystępowaniem do stołu Pańskiego lub Komunią duchową.
Podczas Modlitwy Eucharystycznej kapłan przewodniczący celebracji wzywa Ducha Świętego, aby ten przemienił dary obecne na ołtarzu w Ciało i Krew Chrystusa. Podobną modlitwę wypowiada on nad wszystkimi zebranymi w Kościele. Duch Święty przemienia nie tylko chleb i wino, ale także nas wszystkich, przybyłych z różnych zakątków naszych miast i wsi, bogatych i biednych, rządzących i rządzonych, byśmy stali się jednym ciałem i jedną duszą w Chrystusie. To otwiera nas na społeczny wymiar Eucharystii. Gdybyśmy potrafili jako chrześcijanie żyć tym do końca, to łatwiej byśmy reformowali środowisko naszego codziennego życia. Kilka podarunków przydałoby się, żeby deklaracje synodalne nie pozostały pobożną teorią.