Rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie.
ks. Dariusz Madejczyk
Fot.
Mówi się wprawdzie, że żyjemy w epoce obrazu, na co dzień doświadczamy jednak również tego, co można by nazwać nadmiarem słowa. A właściwie nadmiarem słowa bez znaczenia.
Stacje telewizyjne i radiowe, by nie stracić kontaktu z widzami lub słuchaczami (a tym samym pieniędzy), uciekają się do rozmaitych metod. Mamy więc mnóstwo konkursów, dziesiątki pytań z oczywistymi odpowiedziami,...
Mówi się wprawdzie, że żyjemy w epoce obrazu, na co dzień doświadczamy jednak również tego, co można by nazwać nadmiarem słowa. A właściwie nadmiarem słowa bez znaczenia.
Stacje telewizyjne i radiowe, by nie stracić kontaktu z widzami lub słuchaczami (a tym samym pieniędzy), uciekają się do rozmaitych metod. Mamy więc mnóstwo konkursów, dziesiątki pytań z oczywistymi odpowiedziami, których "wysłuchuje" automatyczna sekretarka i różnego typu akcje sms-owe, które dla stacji nadających programy są źródłem całkiem pokaźnych zysków.
Jakby na przedłużeniu tego zjawiska w dobie wszechobecnych telefonów, zwłaszcza komórkowych, rozwinęła się moda na przesyłanie niewiele znaczących pozdrowień. Z jednej strony zachęcają do tego rozgłośnie radiowe oraz prowadzący programy rozrywkowe; z drugiej wysyła się miliony tzw. gotowców, które zalegają na specjalnych stronach internetowych w oczekiwaniu na tych, którzy sami nic wymyślić nie mogą.
W taki oto sposób słowo, które miało kiedyś treść i dużą wartość dla tego kto je otrzymywał, nabrało zupełnie innego znaczenia. Stało się jakby sznurkiem, za który pociągamy tylko po to, by dać znak życia i pamięci. Coraz trudniej jednak odkryć samą treść i wartość słowa, bo coraz mniej w nim tej głębokiej myśli, przy której trzeba się zatrzymać, by ją rozważyć i odkryć jej właściwe znaczenie.
W odniesieniu do dzisiejszej ewangelii można by powiedzieć: na szczęście Maryja nie dostała sms-a... Miała się nad czym zastanawiać. "Rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie", które nie było jednym z tysiąca. Bóg przemówił przez swojego anioła tylko i wyłącznie do Niej. Co więcej, w ogóle tylko jeden raz przemówił w ten sposób do człowieka.
W dobie zbiorowej informacji, banków danych i list wysyłkowych niech każde nasze słowo będzie wyrazem rzeczywistej relacji do drugiego człowieka. Niech będzie tym pozdrowieniem, które się rozważa i nosi w sercu jako dowód wybrania. Może właśnie w ten sposób uda się nam wyciągnąć kogoś z anonimowego tłumu, w którym czuje się zagubiony bądź zapomniany.