Historia panny Moniki i jej dziewięciomiesięcznego synka, nie jest zapewne ani jedyna w swoim rodzaju, ani – podejrzewam – specjalnie rzadka w Polsce. Jednak ta konkretna, przez medialne nagłośnienie, stała się zaczynem pospolitego ruszenia.
W Orędziu na Wielki Post A.D. 1998 bł. Jan Paweł II napisał: „Na świecie istnieją przejawy nędzy, które muszą wstrząsnąć sumieniami chrześcijan i przypomnieć im o pilnym obowiązku przeciwdziałania, zarówno indywidualnego, jak i społecznego”.
Z informacji medialnych wiemy, że wiele sumień zostało wstrząśniętych opowieścią o porzuconej przez ojca dziecka młodej matce, która doprowadzona złymi warunkami materialnymi do desperacji, chciała „oddać synka w dobre ręce”.
„Nie zatwardzajmy serc, gdy słyszymy «krzyk biednych». (…) Starajmy się tak postępować i tak żyć, by nikomu w naszej Ojczyźnie nie brakło dachu nad głową i chleba na stole, by nikt nie czuł się samotny, pozostawiony bez opieki.” – mówił do nas papież w 1999 r.
Gazety podają, że krzyk panny Moniki poruszył wiele serc. Że społeczeństwo otoczyło ją natychmiastową opieką. Że zawiodła pomoc państwa.
Ta i podobne historie, nieważne czy faktycznie będące „krzykiem biednych”, czy próbą medialnego zaistnienia, pokazują jednak jeden ciekawy mechanizm. Otóż adekwatnej i szybkiej pomocy udziela najbliższa potrzebującemu wspólnota. Jest to pomoc najtańsza, bo nieżądająca niczego w zamian. Instytucjonalizacja pomocy jest nie tylko zawodna, nie tylko kosztowna, ale także społecznie demoralizująca. Bo stwarza iluzję, że o „krzyk biednych” zatroszczy się zawsze ktoś inny, profesjonalista opłacany z naszych podatków. Ta iluzja zaś daje łatwe usprawiedliwienie dla zatwardziałości serc.
„Kościół współczesny głosi i stara się realizować opcję na rzecz ubogich. Nie chodzi tu tylko o przelotne uczucie, o jakąś doraźną akcję, ale o rzeczywistą i trwałą wolę działania na rzecz dobra ludzi będących w potrzebie i pozbawionych niejednokrotnie nadziei na lepszą przyszłość.” – pouczał papież.
Tę jego naukę o wzajemnym noszeniu cudzych brzemion powinniśmy codziennie stosować w praktyce.
Tylko wsparcie we wspólnocie daje możliwość indywidualnych realizacji. W samotności zginiemy.