Logo Przewdonik Katolicki
zdjecie

Joanna Potocka

niezależny publicysta

Po co nam wspólnota

19.05.11r

Historia panny Moniki i jej dziewięciomiesięcznego synka, nie jest zapewne ani jedyna w swoim rodzaju, ani podejrzewam specjalnie rzadka w Polsce. Jednak ta konkretna, przez medialne nagłośnienie, stała się zaczynem pospolitego ruszenia.


Historia panny Moniki i jej dziewięciomiesięcznego synka, nie jest zapewne ani jedyna w swoim rodzaju, ani – podejrzewam – specjalnie rzadka w Polsce. Jednak ta konkretna, przez medialne nagłośnienie, stała się zaczynem pospolitego ruszenia.

 

 

W Orędziu na Wielki Post A.D. 1998 bł. Jan Paweł II napisał: „Na świecie istnieją przejawy nędzy, które muszą wstrząsnąć sumieniami chrześcijan i przypomnieć im o pilnym obowiązku przeciwdziałania, zarówno indywidualnego, jak i społecznego”.

Z informacji medialnych wiemy, że wiele sumień zostało wstrząśniętych opowieścią o porzuconej przez ojca dziecka młodej matce, która doprowadzona złymi warunkami materialnymi do desperacji, chciała „oddać synka w dobre ręce”.

„Nie zatwardzajmy serc, gdy słyszymy «krzyk biednych». (…) Starajmy się tak postępować i tak żyć, by nikomu w naszej Ojczyźnie nie brakło dachu nad głową i chleba na stole, by nikt nie czuł się samotny, pozostawiony bez opieki.” – mówił do nas papież w 1999 r.

Gazety podają, że krzyk panny Moniki poruszył wiele serc. Że społeczeństwo otoczyło ją natychmiastową opieką. Że zawiodła pomoc państwa.

Ta i podobne historie, nieważne czy faktycznie będące „krzykiem biednych”, czy próbą medialnego zaistnienia, pokazują jednak jeden ciekawy mechanizm. Otóż adekwatnej i szybkiej pomocy udziela najbliższa potrzebującemu wspólnota. Jest to pomoc najtańsza, bo nieżądająca niczego w zamian. Instytucjonalizacja pomocy jest nie tylko zawodna, nie tylko kosztowna, ale  także społecznie demoralizująca. Bo stwarza iluzję, że o „krzyk biednych” zatroszczy się zawsze ktoś inny, profesjonalista opłacany z naszych podatków. Ta iluzja zaś daje łatwe usprawiedliwienie dla zatwardziałości serc.

„Kościół współczesny głosi i stara się realizować opcję na rzecz ubogich. Nie chodzi tu tylko o przelotne uczucie, o jakąś doraźną akcję, ale o rzeczywistą i trwałą wolę działania na rzecz dobra ludzi będących w potrzebie i pozbawionych niejednokrotnie nadziei na lepszą przyszłość.” – pouczał papież.

Tę jego naukę o wzajemnym noszeniu cudzych brzemion powinniśmy codziennie stosować w praktyce.

Tylko wsparcie we wspólnocie daje możliwość indywidualnych realizacji. W samotności  zginiemy.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki