Logo Przewdonik Katolicki
zdjecie

Cezary Kościelniak

Cezary Kościelniak, filozof i publicysta, pracuje na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.

Portfele i koszyki

16.07.15r

Kościół i pieniądze – to zdaje się temat, w którym większość Polaków czuje się wybitnymi specjalistami, czy raczej krytykami. Jednakże patrząc na sprawę oddolnie, od strony parafii, to nader często jest to specjalizacja iście teoretyczna.

Odległość portfela od koszyka bywa bardzo daleka i trudna do przekroczenia. Czasami tzw. ofiara na tacę ma postać jednej złotówki, przy której wdowi grosz, jawi się niczym majątek. Warto o tym wspomnieć w kontekście wypowiedzi o zwiększeniu roli świeckich w Kościele. Nieodzowną częścią każdego procesu odpowiedzialności jest troska finansowa, o czym przypomina się jakoś rzadziej i z mniejszym zapałem.
W Niemczech kościoły finansowane są poprzez mechanizm tzw. Kirchensteuer. Działa to tak, że państwo przekazuje część z podatków zadeklarowanych w danej wierze obywateli do ich kościołów, a „taca” ma znaczenie symboliczne. System ten wydaje się mieć jednak więcej wad niż zalet, choćby taką, że wiara kojarzy się z zapłatą pieniędzy. Powoduje to komplikacje, np. osoby wątpiące, które nie chcą płacić podatku kościelnego, automatycznie zostają zakwalifikowane jako niewierzący, choć ich decyzja wcale nie musi oznaczać utraty wiary. Jednak przykład tego rozwiązania zwraca uwagę na to, że bycie członkiem wspólnoty to nie tylko sprawy ducha, ale także zaangażowanie w kwestiach przyziemnych i codziennych, w tym finansowej współodpowiedzialności. Nawet jeśli część wiernych znajdujących się w fatalnej sytuacji ekonomicznej nie może tego obowiązku spełnić, to jednak większość praktykujących nie znajduje się wcale w dramatycznej sytuacji.
Pewnie jako świeckiemu wypada mi to napisać bardziej niż księdzu, wielokrotnie byłem świadkiem nieodpowiedzialnego podejścia wiernych do spraw utrzymania swoich kościołów. Pamiętam w jednej z parafii na wcale nie biednym osiedlu w Poznaniu, że „dar” od rodziców kilkudziesięciu dzieci komunijnych wyniósł tyle, że w przeliczeniu na dziecko było to około kilkanastu złotych. Już same koszty przygotowań do Komunii przewyższały sumę „daru”. Z pewnością rodzice podobną kwotę wydali na przyjęcia i prezenty. Innym przykładem jest sytuacja z małej parafii, kiedy proboszcz uzgodnił z wiernymi na kolędzie inwestycję remontową, wziął pożyczkę, a następnie został z nią sam, przez długie miesiące żebrząc o zadeklarowane przez nich środki.
Żeby sprawa była jasna, pieniądze nie mogą być przeszkodą w przynależności do Kościoła. Jednak  trudno sobie wyobrazić rzeczywiste uczestnictwo w jakiejkolwiek wspólnocie, nie tylko Kościoła, bez zastanowienia się nad sprawami finansów. Odnoszę wrażenie, że tylko małą garstkę parafian interesują takie banalne sprawy, jak koszty światła, sprzątania, wody, bieżących podatków (tak, tak, parafie muszą i takie płacić), czy choćby małych napraw, za które trzeba płacić na bieżąco. Mało kto pyta o to, jak parafia zorganizowała półkolonie lub w jaki sposób utrzymuje świetlicę dla dzieci? Jednocześnie oczekiwania wiernych wobec ich wspólnot są nierzadko bardzo wyrafinowane. Niestety brak świadomości kosztów przeradza się w poczucie, że „to wszystko się należy”, albo co gorsza, „zrobiło się samo”. I właśnie dlatego warto wiernych o kosztach stale informować. Są parafie, których szczęściem są hojni i wspaniałomyślni sponsorzy, niekiedy pozwalający realizować znaczące inwestycje, obawiam się jednak, że rozwiązuje to problem tylko na jakiś czas. Budowanie wspólnoty wierzących nie polega na współpracy z grupą sponsorów, jakkolwiek jest to bardzo pożyteczne, lecz na długoletnim budowaniu relacji i świadomości obowiązków między wiernymi. Także tych finansowych.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki