Czytanie na dziś: Iz 52,13 – 53,12; Hbr 4,14-16; 5,7-9; J 18,1 – 19,42
Kiedy prowadzi się wykopaliska, częściej mówi się o odkrywanych pałacach, o Świątyni, o synagogach. Zwykłym domom ludzi, takich jak Jezus, nie poświęca się tyle uwagi.
Kiedy Żydzi opuścić musieli swoją ziemię i Świątynię, na wygnaniu zaczęli gromadzić się w synagogach. Potem z jakiegoś powodu nie chcieli z tego zrezygnować.
Pierwsi chrześcijanie widzieli w upadku świątyni karę za odrzucenie Mesjasza. Rabini przekonywali, że zburzenie świątyni było karą za grzechy kapłanów i za niewierność Izraela.
Piłat nie musiał przeprowadzać procesów. Mógł po prostu wydać wyrok według tego, co sam uznał za stosowne.
Z wściekłości i nienawiści żołnierze bawili się, przybijając swoich więźniów w różnych pozycjach, a ich liczba była tak duża, że nie można było znaleźć miejsca na krzyże.
Gdyby ściśle trzymać się przepisów rzymskich, Jezus w ogóle nie powinien być pochowany, ale zostawiony na pożarcie sępom.
Jeśli przyjmiemy, że to jest fałszerstwo, nie potrafimy wyjaśnić, w jaki sposób miałoby powstać.
Jezusowego nauczania o pokoju nie da się zredukować do „Podajcie sobie ręce i się pogódźcie”, jak to przedstawia wielu w kontekście wojny. Myśl Jezusa jest głębsza.
Większość Żydów uważała, że bogactwo i powodzenie w interesach są znakiem Bożego błogosławieństwa. W ich uszach jak szyderstwo brzmią słowa, że błogosławieni są ludzie umierający z nędzy, uciskani, upokorzeni.
(…) nie można być obrońcą żadnej moralności, jeśli się nie kocha i kłamie, niszczy w imię politycznego, narodowego czy pseudoreligijnego egoizmu.
-64%
-15%
-19%
Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki