Czytanie na dziś: Ga 3,22–29; Łk 11,27–28
Każdy przyzwoity człowiek potrafi dać moralną ocenę tego, co w tej chwili dzieje się w Mariupolu. W warunkach wojny informacyjnej trudniej natomiast o konkretną wiedzę.
Jakkolwiek potoczą się dalej losy Ukrainy, jej stolica – Kijów – pozostanie już symbolem skutecznego oporu. Pierwszy raz w swojej tysiącletniej historii.
Symptomy tego, co dzieje się dzisiaj na głębokim rosyjskim zapleczu ukraińskiego frontu, wskazują niedwuznacznie: Rosja przypomina człowieka w stanie przedzawałowym.
Putina niewiele obchodzą wartości czy też autorytet prawosławia. To samo można dziś, niestety, powiedzieć o Cyrylu.
Odfajkować – taki naczelny cel przyświecał organizatorom tegorocznej Parady Zwycięstwa w Moskwie. I trzeba Rosjanom przyznać, że został on zrealizowany.
Czy gdyby w 2014 r. Ukraina posiadała broń nuklearną, putinowska Rosja odważyłaby się przypuścić wobec niej hybrydowy atak?
Pierwsza znacząca zmiana geostrategiczna, jaką przyniosła wojna Rosji z Ukrainą, już na wyciągnięcie ręki: Finlandia i Szwecja decydują o wstąpieniu do Paktu Północnoatlantyckiego.
Wśród Rosjan już krążą głuche wieści o tym, jakoby głęboko, w czwartej lub nawet piątej kondygnacji podziemia Azowstalu, ukrywali się jeszcze ostatni obrońcy z „Azowa”. To nieprawda, lecz świadcząca o czymś ważnym.
Tureckie ultimatum w sprawie Wysp Egejskich, złożone Grecji, to coś nowego w stosunkach między państwami szeroko pojętego Zachodu. Powraca klimat czasów sprzed 1945 roku.
„Pełną samorządność i niezawisłość” Cerkwi prawosławnej na Ukrainie, która zachowała jeszcze formalną podległość patriarchatowi w Moskwie, ogłosił synod, który 27 maja odbył się w Kijowie.
-70%
Bestseller
-15%
-13%
Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki