Ten zawodnik to gwiazda telewizji publicznej. Tomasz Lis do swojego wieczornego programu zaprosił byłego premiera rządu SLD-PSL Włodzimierza Cimoszewicza, europosła PO Janusza Lewandowskiego i aktora Tomasza Karolaka, który w ubiegłym tygodniu zachęcał do głosowania na Komorowskiego. Taki skład osobowy i przebieg rozmowy miały tylko utwierdzić Polaków, że w niedzielę na głos zasługuje wyłącznie urzędujący prezydent.
Zaraz po niedzielnej debacie (jak śmiesznie brzmią dziś zarzuty, że „konserwatywny” duet prowadzących Dorota Gawryluk – Krzysztof Ziemiec miał faworyzować Andrzeja Dudę) przeczytałem komentarz, że najgorsze, co może się przytrafić teraz Komorowskiemu, to sprzyjający mu dziennikarze, którzy będą chcieli pogrążyć Dudę, bo efekt ich działania może być odwrotny od zamierzonego. Po obejrzeniu wczorajszego programu jestem już tego absolutnie pewien.
Za swój program Tomasz Lis na pewno dostanie podziękowania, ale dopiero po wyborach się okaże, czy na bileciku będzie nazwisko Bronisława Komorowskiego, czy jednak Andrzeja Dudy.