Patrząc na twarze ludzi w sklepie i w tramwaju, widzę, że potrzebują wyjechać gdziekolwiek, byle poza codzienność, gdzieś dalej, gdzie będą mogli odetchnąć od powtarzanej serii obowiązków, od ważnej przecież pracy, od siebie samych, biegania z poczuciem winy, że nie dają rady. Niektórzy tak zmęczeni, że niedługo nie będą mogli już nawet cieszyć się tym, co im się udaje. Brak sił i znużenie zwłaszcza widać w szkole, na uniwersytecie. Cały rok starań, wysiłków, by dobrze wypaść, zdać i zaliczyć, jednocześnie narosły zaległości, coś się wydarzyło, nie udało… na koniec przykre zdziwienie, rozczarowanie sobą.
No cóż, nieraz traktujemy siebie samych tak, jak nasze samochody. Wydaje się oczywiste, że trzeba dolać benzyny, wody, oleju; my też wrzucamy w siebie jedzenie, wlewamy kawę, jeszcze jedną kawę i jedziemy, przyspieszając. W samochodzie trzeba jednak zmieniać opony, nawet jeździć na przegląd, co trwa i kosztuje. Może w wakacje większy przegląd? Dać sobie czas tylko dla siebie, pozwolić na parę dni wyjętych z kalendarza, niedostępnych dla nikogo, bo właśnie jest przegląd i nic się nie dzieje. To znaczy, dzieją się bardzo ważne rzeczy, ale samochód jest chwilowo kompletnie nie do użytku, właśnie po to, by móc jeździć potem szybko, bez problemu, wygodnie. Zazwyczaj przyjmujemy nasze samochody, jakie są, i dzięki temu możemy z nich dobrze korzystać. Znamy możliwości silnika i nie załamujemy się, że nie udało się dogonić pana w skórze na motorze, bo tak naprawdę jedziemy na zakupy, nie wyścigi; nie obrażamy się, że trzeba innego auta do przewiezienia szafy, krzeseł i stołu. Takie to oczywiste. To nie luksus, że pojadę na stację benzynową czy zrobię przegląd. Gdyby uznać, że to właśnie uczciwość wobec siebie i innych wymaga małych wakacji, rekolekcji, sportu… że to obowiązek, tak naprawdę duchowy… W przykazaniu miłości Boga i bliźniego widać trzeźwy realizm: mam kochać innych jak siebie samą – nie więcej. Bez uczciwej troski o siebie, poznawania siebie i swych możliwości nie da się dobrze pracować, być odpowiedzialnym, skutecznie dbać o kogoś. Prorocy jako wielki zarzut wytykali brak dotrzymywania szabatu – czasu dla Boga, niezależnie od wielości obowiązków i pilnej pracy, niezależnie od poczucia winy z powodu zaległości. Może potrzebny realizm, czyli pokora; świadomość, że potrzebuję odpoczynku, by mieć cierpliwość, by dobrze myśleć, oceniać sytuację, pracować… Może trzeba siebie polubić, ze swymi ograniczeniami, potrzebami naprawy i częstszego przeglądu?