No cóż, to jednak trochę nie tak. Na uroczystości rocznicowe nie wystosowano indywidualnych zaproszeń do żadnego ze światowych przywódców. Zaadresowano je do poszczególnych państw i to one same mają zadecydować, kto będzie je reprezentował. Tymczasem Kreml już zapowiedział, że w grafiku Władimira Putina „podróży do Auschwitz nie ma”. Pretensje są więc nieuzasadnione. Trochę co prawda dziwnie wyglądać będzie nieobecność najwyższego przedstawiciela kraju, którego żołnierze 27 stycznia 1945 roku otworzyli na oścież bramę ze złowieszczym napisem „Arbeit macht frei”. Jeśli jednak ceną za to ma być czerwony dywan, fanfary i kompania honorowa, to może faktycznie lepiej żeby Putin nie przyjeżdżał. Bo ani on, ani żaden z pozostałych polityków, nie będzie gościem honorowym uroczystości, tylko tych 300 żyjących jeszcze byłych więźniów Auschwitz. Czy naprawdę tak trudno to zrozumieć?