Biorąc pod uwagę fakt, że mówimy o tzw. „wysokiej kulturze” (swoją drogą bardzo nie lubię tego określenia) jest to wynik wręcz fenomenalny. Ktoś słusznie zauważył, że wynika to po części z samej konkursowej otoczki: atmosfery prawdziwej rywalizacji, wielkich emocji, dozowania napięcia, nieoczekiwanych porażek i zaskakujących sukcesów - przypomina to trochę zmagania na sportowych arenach. Do tego dochodzi sama renoma Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina, uznawanego nie bez przyczyny za jeden z najtrudniejszych i wymagających największych umiejętności nie tylko technicznych, ale przede wszystkim osobowościowych.
Ja dorzuciłbym do tego jeszcze jeden czynnik: tegoroczny konkurs przypadł na najbardziej gorący okres parlamentarnej kampanii wyborczej. I kiedy oglądam nasz kraj oblepiony wszechobecnymi plakatami wyborczymi – najczęściej bliźniaczo do siebie podobnymi, zawierającymi te same nic nie znaczące hasła i puste obietnice- muzyka Chopina jawi się na tym tle jako oaza prawdziwego piękna, prawdy i duchowych wartości. I może właśnie dlatego tak wielu ludzie zagłosowało telewizyjnymi pilotami?