Klasztory były i nadal są wymownym znakiem równowagi pomiędzy tym co nadprzyrodzone i doczesne, co wieczne i przemijające. Były i są znakiem wspólnoty i wrażliwości na potrzebującego pomocy człowieka. Były gościnnym domem dla szukających Boga i spraw duchowych, szkołami wiary i prawdziwymi ośrodkami studiów, dialogu i kultury. W myśl Reguły św. Benedykta, uznawanego za ojca życia zakonnego, uczyły życia, które szanuje zarówno modlitwę jak i pracę ( ora et labora).Powie znany benedyktyn z Tyńca o. Leon Knabit, że „Reguła św. Benedykta, rozpowszechniona we wczesnym średniowieczu niemal na całym kontynencie, który dzisiaj nazywamy Europą, uczyniła – według zdania historyków – tę Europę żyzną”.
Dzisiaj, gdy jesteśmy świadkami wyjaławiania się otaczającego nas świata i tego czym on żyje warto doceniać inspirującą rolę ewangelicznych rad, które stanowią przedmiot składanych przez osoby życia konsekrowanego ślubów. Ewangeliczna czystość, posłuszeństwo i ubóstwo w istocie ukazują nieprzemijające wartości i stanowić mogą owo ziarno, które pustynny krajobraz Europy może przemienić w piękną, żyzną oazę, przyjazną człowiekowi. Jakże potrzebujemy w świecie, w którym panuje hedonistyczna kultura odrzucająca wszelkie normy dotyczące płciowości, sprowadzając ją często do rangi zabawy lub towaru, radosnego praktykowania doskonalej czystości. Albo czyż innym wyzwaniem nie jest materialistyczna żądza posiadania, dla której przeciwwagą powinno być ewangeliczne ubóstwo wzywające - z jednej strony - do umiaru i dostrzegania wokół siebie bardziej potrzebujących, a z drugiej strony ukazujące i świadczące o tym, że Bóg jest prawdziwym bogactwem ludzkiego serca. Wreszcie posłuszeństwo, które wprowadza ład w korzystanie z daru wolności i nie pozwala oddzielać jej od prawdy i norm moralnych. Oczywiście, jakkolwiek zakonnice i zakonnicy poprzez składane ślubowanie życia według rad ewangelicznych niejako w pierwszym rzędzie je realizują, to jednak w istocie rady te powinny znajdować poczesne miejsce w życiu wszystkich wierzących w Chrystusa, bowiem powołanie zakonne jest wtórne i późniejsze w stosunku do powołania chrześcijańskiego. Skoro jednak „przeciętny” chrześcijanin nie wypełnia do końca tych rad, to może właśnie dlatego potrzebni ci, którzy zastępczo i ich imieniu to czynią, niejako z podwójną gorliwością. Oby ich nigdy nie zabrakło.