Lekko spóźniona wbiegam po schodach na drugie piętro przedszkola prowadzonego przez siostry felicjanki w Warszawie. Przed chwilą rozpoczęła się Msza św. kończąca rekolekcyjny weekend Wspólnoty Emmanuel. Z tyłu sali radośnie raczkują dzieci, raz po raz włączając się w modlitwę tylko Panu Bogu znanymi językami. Mszę św. odprawia świeżo wyświęcony ks. Franciszek – były uczeń katechetki Marii Pieńkowskiej – pierwszej członkini Wspólnoty Emmanuel w Polsce.
Liturgii towarzyszy piękny śpiew, jednak nie rozpoznaję żadnej pieśni. Osoba siedząca obok – najpewniej pod wpływem Ducha Świętego – podaje mi śpiewnik i wszystko staje się jasne. Pod prawie każdą piosenką widnieje podpis: „Tekst Wspólnota Emmanuel”.
Puzzle Pana Boga
Pani Maria przyznaje, że miała świętych rodziców. W okresie dorastania, kiedy wszyscy w jej wieku przeżywali okres buntu wobec rodziców – ona nie miała się wobec czego buntować. Nie miała się do czego przyczepić. Swój pierwszy kontakt ze wspólnotą Odnowy w Duchu Świętym zawdzięcza mamie, która w wieku 60 lat dołączyła do grupy modlitewnej Maranatha. „Pan Jezus układa puzzelki z takich elementów, których człowiek by nie przewidział. Mama namówiła mnie kiedyś, żebym przyszła zobaczyć, jak się modlą. Był to widok specyficzny, który wprawił mnie w zabawny nastrój. Widziałam grupę cudownych starszych pań około siedemdziesiątki, które podnosiły ręce do góry, tańczyły i mówiły do siebie z wielką miłością i zdrobniale «Alinko» czy «Basiuniu». Dla mnie, jako dla osoby młodej – było to dość zabawne i nie odebrałam tego jako coś dla siebie”. Pani Maria wiele lat była związana z duchowością Taizé. Do Odnowy przekonała ją nie tylko modlitwa uwielbienia, ale przede wszystkim gorliwość, z jaką wspólnota uczestniczyła codziennie w porannych Mszach św. Na I Ogólnopolski Kongres Charyzmatyczny, który odbył się w Częstochowie w 1983 r., zaproszono także osoby ze Wspólnoty Emmanuel. Ze względu na znajomość francuskiego pani Maria została poproszona o pomoc w tłumaczeniu. To wtedy została zaproszona do Francji na spotkanie. To właśnie tam podjęła ostateczną decyzję o zaangażowaniu się we wspólnotę. „Poruszyło mnie połączenie radosnego wielbienia i ciszy podczas wystawienia Najświętszego Sakramentu. Zobaczyłam też wiele małżeństw, których marzeniem jest świętość. Były to piękne kobiety i mężczyźni żyjący w świecie, którzy robili wspaniałe rzeczy, a jednocześnie pracowali na przykład w bankach. Zobaczyłam, że to wszystko jest bardzo osadzone w świecie, a jednocześnie głębokie. Ci ludzie nie funkcjonowali dla siebie jako «koło doskonalenia duszy», ale chcieli robić coś dla świata, aby służyć Kościołowi w zgodzie z hierarchią, a jednocześnie z charyzmatem”. Pani Maria przez ponad 10 lat była jedynym członkiem wspólnoty w Polsce. Dziś do Wspólnoty Emmanuel należy około 500 osób w 12 miastach w Polsce.
Niezły z pana szelma
Wspólnota Emmanuel ma swoje korzenie w Paryżu. Właśnie tam urodził się i zmarł jej założyciel Piotr Goursat. Jego życie od samego początku było naznaczone krzyżem – doświadczył rozstania swoich rodziców oraz śmierci brata. Przez całe życie miewał poważne problemy zdrowotne. Niezwykle ważne było dla niego ubóstwo – żył bardzo skromnie. Podczas spotkań modlitewnych w Paryżu stawał zawsze z tyłu, więc niektórzy podchodzili do niego, bo myśleli, że przyszedł bezdomny i chcieli go ugościć. On sam bardzo lubił spotykać się z ubogimi. Piotr odznaczał się silnym charakterem. Marta Robin, z którą łączyły go ciepłe relacje, powiedziała kiedyś do niego: „Niezły z pana szelma”.
Wspólnota powstała w roku 1976 i stworzyli ją ludzie, dla których uczęszczanie na spotkania grupy modlitewnej nie było wystarczające. To wtedy zaczęło się życie wspólnotowe – spotkania w tzw. domostwach oraz rekolekcje weekendowe. Ukształtował się też charyzmat wspólnoty oparty na trzech filarach: Eucharystii, współodczuwaniu i ewangelizacji. „Ewangelizacja to nie jest jakaś «łapanka» do wspólnoty. Chcemy służyć Kościołowi, prowadząc ludzi do bogactwa, które my zyskujemy we wspólnocie na adoracji i Eucharystii” – dodaje pani Maria.
Wspólnota jest wymagająca i jeżeli ktoś jest członkiem wspólnoty, to zachęcamy do dziennej obecności na Mszy św. i godzinnej adoracji Najświętszego Sakramentu. Nazwa wspólnoty została rozeznana jako proroctwo z początku Ewangelii św. Mateusza: „Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy: «Bóg z nami»”. Obecnie do wspólnoty należy ponad 7200 osób w 64 krajach.
Anglik w Nowym Jorku
Ks. Wojciech Janyga wspólnotę poznał w Bonn, dokąd wyjechał po studiach w Poznaniu. Spotkał tam jednego z członków wspólnoty i zaimponowało mu, że pomimo wyjazdu z Polski, włącza się on w życie wspólnoty w Niemczech. „Kiedy mój znajomy wspomniał, że Wspólnota Emmanuel ma związek z Odnową w Duchu Świętym, to od razu został zdyskwalifikowany w moich oczach. Z czasem jednak dałem się zaprosić na wspólną ewangelizację i weekendowe spotkanie wspólnoty. To, co mnie uderzyło, to wielka miłość do Najświętszego Sakramentu, a to, co mnie wtedy odrzuciło, to modlitwa uwielbienia” – mówi ks. Wojciech. Po ponadrocznym pobycie w Niemczech zaczął pracę w kancelarii w Warszawie, gdzie ten sam kolega od czasu do czasu proponował mu udział w spotkaniach wspólnotowych. Ostateczna decyzja o zaangażowaniu przyszła na Forum Młodych, organizowanym przez wspólnotę w Wadowicach. Ks. Wojciech wspomina: „Zobaczyłem takie bardzo normalne, a jednocześnie Boże rodziny, pracujące na rzecz misji i dla młodych we wspólnym zaangażowaniu. Z jednej strony wielka bliskość do Pana Jezusa, z drugiej strony normalność bez «kościółkowatego» klimatu. Potem na kolejnych spotkaniach poznawałem księży ze wspólnoty. Pytanie o kapłaństwo było we mnie od dłuższego czasu. Nie czułem powołania do zakonu, a tak po prostu być księdzem jakoś mi nie pasowało i odstraszało mnie. Kiedy spotkałem księży ze wspólnoty, to widziałem, że byli bardzo bliscy wobec świeckich, bez dystansu, a jednocześnie bardzo blisko Pana Jezusa. To wtedy doszedłem do wniosku, że tutaj, w tej wspólnocie, jestem w stanie na to powołanie odpowiedzieć”.
Po kilkuletniej formacji ks. Wojciech, wraz z dwoma innymi kapłanami, został przyjęty do archidiecezji warszawskiej przez kard. Kazimierza Nycza. Do dziś ks. Wojciech czuje się trochę jak Anglik w Nowym Jorku: „Poznaniakowi w Warszawie nie zawsze jest lekko. Szczególnie podczas lekcji religii w gimnazjum, gdy dyskusje schodzą na temat piłki nożnej. Największym darem wspólnoty dla kapłana jest «kręgosłup duchowy», który stanowi adoracja i uwielbienie. To bardzo podtrzymuje i umacnia powołanie. Z drugiej strony wspólnota to braterstwo – trudniej stracić kontakt z rzeczywistością i realiami życia świeckich, gdy się jest z nimi w braterskiej relacji. Wspólnota jest też źródłem radości, dla każdego z jej członków”. Ks. Wojciech wspomina: „Wyjechaliśmy z młodzieżą w Góry Świętokrzyskie i mieliśmy tam spędzić sylwestra. Szliśmy w ciemno z plecakami pełnymi jedzenia, mając nadzieję, że tego samego dnia znajdziemy jakieś miejsce na świętowanie. W drodze jedna dziewczyna przewróciła się i dość mocno uderzyła głową o ziemię. Zawołaliśmy pogotowie, lekarz ją przebadał i chciał zadać jej parę pytań kontrolnych. Najpierw spytał o imię, nazwisko i wiek. Na samym końcu chciał dowiedzieć się, gdzie będzie spędzać sylwestra. Ona zgodnie z prawdą odpowiedziała, że nie wie. I to był pierwszy punkt diagnostyczny, lekarz zaczął się poważnie zastanawiać, czy rzeczywiście nic jej nie jest i czy nie ma wstrząsu mózgu”.
Boże zoo
Wspólnota już od trzech lat organizuje Forum Młodych w Częstochowie, które w tym roku odbędzie się w dniach 26-31 lipca. Ma ono przygotować młodzież na spotkanie z papieżem podczas Światowych Dni Młodzieży w Krakowie. Stanisław, który jest we wspólnocie od dziesięciu lat, dodaje: „Forum to bardzo radosne spotkanie, dużo muzyki, modlitwy uwielbienia i warsztatów duchowych. Ja dzięki takiemu spotkaniu wróciłem do Kościoła. Kolega poprosił mnie, abym grał podczas tego wydarzenia na perkusji. Jezus znalazł na mnie «haczyk». Dopiero wtedy zobaczyłem Kościół jako radosną wspólnotę, w której obecny jest Jezus”.
Pani Maria dodaje na koniec rozmowy: „We wspólnocie relacje są dużo głębsze, bo zależy nam nawzajem na naszym zbawieniu i nie jest to spotkanie czysto towarzyskie. To nie sympatyczne przebywanie ze sobą nie wiadomo po co. Wspólnota to grupa, gdzie jesteśmy sobie nawzajem dani przez Pana Jezusa, nie wybraliśmy sobie siebie. Pan Jezus nas do tego «zoologu» wstawił, ale klatek nie ma i trzeba jakoś dobrze wspólnie funkcjonować”.
Dookoła budynku przedszkola widzę bawiące się na placu zabaw dzieci, a przy nich rodzice w towarzystwie kapłana i osób konsekrowanych. Prawdziwa jedność w różnorodności, która jest przeciwieństwem wszelkiej izolacji i wyobcowania. Jedni dla drugich mamy być bliscy – jak Emmanuel – Bóg z nami.